Czy Władimir Putin może zaatakować któreś z państw NATO i tym samym przetestować jedność sojuszu, a w szczególności artykuł 5. traktatu północnoatlantyckiego? Szef Federalnej Służby Wywiadowczej Niemiec (BND), Bruno Kahl, przekonuje, że tak. – Jesteśmy całkiem pewni i posiadamy potwierdzające to dane wywiadowcze, że Ukraina jest tylko jednym z etapów na drodze na Zachód – powiedział w wywiadzie dla „Table Media”.
Zaznaczał jednak, że Putin nie musi wysyłać armii pancernej, lecz może użyć tzw. zielonych ludzików, którzy w nieoznakowanych mundurach wdarliby się na teren jednego z krajów bałtyckich pod pretekstem rzekomej „obrony mniejszości rosyjskiej”. Latem ubiegłego roku niemiecki minister obrony Boris Pistorius ostrzegał, że Niemcy muszą „być zdolni do wojny do 2029 roku”. Podobnie wypowiada się sekretarz generalny NATO Mark Rutte. W poniedziałek mówił, że Rosja będzie gotowa „do użycia siły militarnej” przeciwko NATO w ciągu pięciu lat.
Rosja wkroczy do państw bałtyckich?
– Politycy litewscy mówią o potrzebie zwiększenia wydatków na obronę. Sztab Generalny przygotowuje się do różnych scenariuszy. Tworzy się pierwsza dywizja litewskich sił zbrojnych, która do 2030 roku ma liczyć 20 tys. żołnierzy. Na Litwie stacjonuje też brygada niemiecka w ramach sił NATO. Czy to wystarczy? Wątpię – mówi „Rzeczpospolitej” prof. Šarūnas Liekis, dziekan Wydziału Nauk Politycznych i Dyplomacji na Uniwersytecie Witolda Wielkiego w Kownie.
Powinniśmy myśleć o tworzeniu rezerw i rozwijaniu własnych państwowych przemysłów zbrojeniowych, a nie liczyć na prywatne spółki czy na to, że przylecą amerykańscy spadochroniarze i nam pomogą. Bo mogą nie przylecieć
Uważa, że o bezpieczeństwie naszego regionu ostatecznie przesądzi wynik trwających od miesięcy rozmów amerykańsko-rosyjskich. – Ewentualne wycofanie żołnierzy z naszego regionu może nie będzie oznaczało natychmiastowej wojny z Rosją. Ale Kreml na pewno postawi nam warunki – wskazuje ekspert.