Ukraina może jeszcze wygrać tę wojnę?
Oczywiście!
Od wielu miesięcy linia frontu się jednak zasadniczo nie zmienia, długo oczekiwanej kontrofensywy nie widać.
To nieprawda. Postęp może nie jest tak szybki, spektakularny, jak byśmy chcieli, ale każdego dnia Ukraińcy idą trochę do przodu. Przede wszystkim jednak kontrofensywa nie sprowadza się do zmiany linii frontu. Ukraina przeprowadza to, co w żargonie NATO nazywa się operacją na wielu obszarach: w powietrzu, na lądzie, przy użyciu sił specjalnych, w cyberprzestrzeni. Ukraińcom udało się to wszystko znakomicie zintegrować. To wywiera ogromną presję na rosyjski sztab generalny. Czuje się on wręcz osaczony. Zgoda: to, że front nie posuwa się o 20–30 kilometrów dziennie, jest frustrujące. Ale to tylko jeden z elementów tego, co się dzieje.
Czytaj więcej
CNN, powołując się na amerykańskich urzędników pisze, że Waszyngton wysłał w ostatnich tygodniach do Kijowa szereg zawiadomień, w których stwierdził, że określone rodzaje wsparcia finansowego będą powiązane z postępami Kijowa w zwalczaniu korupcji w rządzie.
Tę wojnę wygra ten, kto przejmie kontrolę nad Krymem. Ukraińcy wiedzą, że aby odzyskać półwysep, muszą go najpierw odizolować. Uniemożliwić dostęp do niego dla Floty Czarnomorskiej, rosyjskich sił powietrznych. Do tego właśnie potrzebują wyrzutni rakietowych dalekiego zasięgu. Gdy zaś idzie o ofensywę lądową, jej celem jest odcięcie Krymu od zaplecza na północy, przerwanie mostu lądowego, który go łączy z Rosją.
Kiedy to może nastąpić?
Wszystko toczyłoby się dużo szybciej, gdyby Stany Zjednoczone i Niemcy jasno ogłosiły, że ich celem jest zwycięstwo Ukrainy. Wtedy byłoby o wiele łatwiej określić to, co musimy przekazać Ukraińcom i kiedy osiągną oni swój cel.