– Historia regionu w ostatnich 30 latach pokazuje, że nie daje się tam zbudować tolerancyjnych stosunków między Azerami i Ormianami. (…) A to znaczy, że Ormian tam, w Górskim Karabachu, nie będzie. Część pewnie zostanie uchodźcami w Armenii, a jakaś część trafi do azerskich więzień – sądzi ormiański ekonomista z Barcelony Ruben Jenikołopow.
W ormiańskiej eksklawie mieszka obecnie ok. 120 tys. osób. Kilka tysięcy już uciekło z wiosek na bezpośrednim zapleczu frontu. Część schroniła się na lotnisku w Stepanakercie, oczekując pewnie na możliwość wyjazdu do Armenii. Inni dotarli do bazy rosyjskich sił pokojowych, mając nadzieję, że żołnierze ich ochronią.
Wojna Azerbejdżanu z Armenią. Dwuznaczne zachowanie Rosji
Ale zachowanie Kremla jest obecnie dwuznaczne. Jego kilkutysięczne siły pokojowe nie interweniowały w czasie krótkiej, jednodniowej wojny Azerbejdżanu z Karabachem. Wśród rosyjskich mediów rozpowszechniana jest instrukcja, jak pisać o konflikcie: za wybuch wojny winić przywódców Armenii i państw Zachodu, podkreślać, że armeński premier Nikol Paszynian „zdradził Karabach”.
Czytaj więcej
Armenia musi być "wolna od konfliktu" w imię swojej niepodległości - oświadczył premier Armenii, Nikol Paszinian, w orędziu do mieszkańców kraju ogłoszonym dzień po kapitulacji separatystycznych władz Górskiego Karabachu wobec ofensywy sił zbrojnych Azerbejdżanu.
– Wojna hybrydowa, rozpętana przez rosyjskie media z Armenią – nazwał obecną kampanię propagandową w Rosji współpracownik premiera Araik Arutiunian. Kremlowskie media bowiem zaczęły twierdzić, że demonstranci w Erywaniu, którzy wdarli się do budynku rządu, natknęli się tam na amerykańskich spadochroniarzy.