Tlący się od kilku miesięcy spór między wagnerowcami i dowództwem armii to już otwarty konflikt

Zacięte i nieprzynoszące żadnych rezultatów ataki wywołują coraz głośniejsze spory w rosyjskiej armii.

Publikacja: 28.12.2022 21:50

Walki o Bachmut w obwodzie donieckim trwają od pięciu miesięcy. Miasto – w którym było 70 tys. ludzi

Walki o Bachmut w obwodzie donieckim trwają od pięciu miesięcy. Miasto – w którym było 70 tys. ludzi, a pozostało kilka tysięcy – to ruiny

Foto: AFP

– Do szefa sztabu generalnego. Ty p... i diable je...! Nie mamy amunicji! – dwóch najemników z firmy Wagner zwróciło się publicznie w sieci społecznościowej do generała Walerija Gierasimowa, szefa rosyjskiego sztabu generalnego.

Najemnicy obrzucający wyzwiskami dowódcę rosyjskiej armii znajdowali się pod Bachmutem. Po pięciu miesiącach szturmów atakującym zaczęła się tam kończyć zarówno amunicja, jak i rezerwy ludzkie, wywołując frustrację tych, którzy pozostali przy życiu. Główną siłą uderzeniową w tym rejonie były właśnie oddziały Wagnera, składające się przede wszystkim ze zwerbowanych więźniów. Ale i ich zaczęło brakować.

Kto nie lubi generałów

– A co się tyczy problemów, które, niestety, pojawiają się na każdym kroku, to mam nadzieję, że je rozwiążemy. Zmusimy do rozwiązania – zagroził już sam właściciel Wagnera miliarder Jewgienij Prigożin. Tym samym rozpoczął otwarty konflikt z dowództwem armii, tlący się od kilku miesięcy. Najemnicy podejrzewają, że wojsko specjalnie omija ich z dostawami amunicji, chcąc uniemożliwić zdobycie Bachmutu.

Tymczasem, jak się zdaje, cała rosyjska armia cierpi na brak pocisków do armat z powodu niewydolności swego przemysłu. Moskwa próbowała kupić je w komunistycznej Korei, ale nie wiadomo, z jakim rezultatem. Na pewno coś z tych dostaw otrzymali najemnicy Prigożina.

„Nawet rosyjscy propagandyści w (sieci społecznościowej) Telegram zaczęli nawoływać do zatrzymania ofensywy na Bachmut, tłumacząc, że za samym miastem Ukraińcy zdążyli zbudować kilka linii obrony, a na tamtejszy front ściągnęli rezerwy” – zauważył jeden z niemieckich analityków. Ale zdobycie zniszczonego miasta jest celem Prigożina, który chce w ten sposób pokazać Władimirowi Putinowi, że jego oddziały są jedynymi, które potrafią zwyciężać. Ponadto że on jest jedynym, który wykonuje życzenie prezydenta „wyzwolenia Donbasu”, czyli osiągnięcia granic obwodu ługańskiego i donieckiego.

Jednak nie tylko Prigożin skonfliktował się z dowództwem armii. Jeszcze wiosną na generałów obraził się były ochroniarz prezydenta, który został dowódcą „Gwardii Narodowej” Wiktor Zołotow. Jego oddziały, niewyszkolone do walk na froncie, lecz do tłumienia manifestacji, wysłano do Ukrainy, by pacyfikować ewentualne niepokoje społeczne. Tymczasem wpadły na ukraińską armię i zostały zmasakrowane.

Czytaj więcej

Kolejowi partyzanci z Białorusi stracili wolność, ale spowolnili Putina

Kolejnym był wódz Czeczenii Ramzan Kadyrow, który przedstawiał swoje oddziały jako jedyne zwycięskie, a regularne wojska jako niezdarnych tchórzy. Ale „kadyrowcy” ponieśli kilka dotkliwych porażek na froncie i Kadyrow przestał kłócić się z generałami.

Choinka niezłomna

– 30 dni z rzędu siedzieliśmy w Bachmucie i okolicach, gdzie „pidory” (niecenzuralne wyrażenie używane przez ukraińskich żołnierzy na określenie Rosjan – red.) przebijały się wzdłuż drogi na Konstantynowkę. Rzucali tam wszystko do ataku. Ogromna liczba grup szturmowych, bombardowania z powietrza, ostrzał z artylerii. I przy tym wszystkim, tam gdzie było czyste pole, przeszli tylko około kilometra. A tam, gdzie były pasy drzew, zagajniki – to 200–300 metrów (w ciągu miesiąca) – opisywał walki jeden z ukraińskich żołnierzy.

Eksperci wojskowi są zgodni, że od września (gdy Ukraińcy wyzwolili Łyman) ataki na Bachmut nie mają sensu. Wcześniej, posiadając Łyman i ewentualnie zdobywając Bachmut, Rosjanie mogli zagrozić dwóm ostatnim dużym miastom regionu, Słowiańskowi i Kramatorskowi. Ale gdy Ukraińcy odbili miejscowości na północ od rzeki Doniec, szturmy Bachmutu służyły już tylko zaspokojeniu ambicji Prigożina.

– Posiekało ją odłamkami, dlatego ją zabraliśmy – mówili wolontariusze o choince, którą w środku atakowanego miasta przynieśli do jednego z dwóch miejsc, gdzie rozdawana jest pomoc humanitarną nielicznym pozostałym mieszkańcom. – Bardzo ważne jest, by ludzie wiedzieli, że ich nie porzucono. Cały czas siedzą w piwnicach i nie widzą nawet światła dnia. Choinka to taki symbol niezłomności – tłumaczył dziennikarzom wolontariusz Mychajło Puryszew.

Niespodzianka za rzeką

Rosyjskie dowództwo jest coraz bardziej zaniepokojone sytuacją na innym odcinku frontu – właśnie na północ od Dońca. Jak się zdaje, tam próbuje wysyłać pozostałe rezerwy i zapasy amunicji.

– Pod Kreminną trwają ciężkie walki, ale to my jesteśmy górą. Rosjanie rozumieją, że jeśli ją stracą, to rozsypie się ich cała linia obrony – opisuje sytuację szef ukraińskiej administracji obwodu ługańskiego Serhij Hajdaj.

Czytaj więcej

Grupa Wagnera i ostatni granat. Jak powstał mit o najemnikach, którzy nie dostają się do niewoli

Jeszcze we wrześniu w mieście nie było rosyjskich żołnierzy i ukraińska armia mogła je zająć bez walki. Ale prawdopodobnie zabrakło jej sił po wyzwoleniu Łymanu. Od tego czasu Rosjanie bardzo umocnili 18-tysięczną miejscowość. Ale Ukraińcy osaczają ją już z trzech stron, co może doprowadzić do tego, że okupanci będą musieli uciekać jedyną wolną drogą, ponosząc znaczne straty.

Na razie Rosjanie ewakuowali z Kreminnej wszystkie dowództwa wojskowe, jak i ludzi, którzy przybyli tam z Rosji po jej zdobyciu. „Możliwe, że rosyjska obrona została naruszona znacznie bardziej, niż dotąd się spodziewaliśmy” – poinformował jeden z zachodnich analityków. Ostrzegał jednak, że nie wiadomo jednak nic pewnego poza tym, że Ukraińcy odbili wioskę Dibrowa w lasach siedem kilometrów od Kreminnej.

– Po wyzwoleniu Kreminnej będą dwie możliwości. Albo maszerować na zachód na Starobielsk, główne centrum logistyczne obwodu. Albo iść na pomoc Bachmutowi i atakować na południe, na Rubiżne i Siewierodonieck – wyjaśniał Hajdaj.

– Do szefa sztabu generalnego. Ty p... i diable je...! Nie mamy amunicji! – dwóch najemników z firmy Wagner zwróciło się publicznie w sieci społecznościowej do generała Walerija Gierasimowa, szefa rosyjskiego sztabu generalnego.

Najemnicy obrzucający wyzwiskami dowódcę rosyjskiej armii znajdowali się pod Bachmutem. Po pięciu miesiącach szturmów atakującym zaczęła się tam kończyć zarówno amunicja, jak i rezerwy ludzkie, wywołując frustrację tych, którzy pozostali przy życiu. Główną siłą uderzeniową w tym rejonie były właśnie oddziały Wagnera, składające się przede wszystkim ze zwerbowanych więźniów. Ale i ich zaczęło brakować.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Gen. Waldemar Skrzypczak: Teraz Ukraińcy będą Rosjan tłukli ostro
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Konflikty zbrojne
Ukraińskie konsulaty przestały przyjmować dokumenty od obywateli w wieku poborowym
Konflikty zbrojne
Gen. Bogusław Pacek: Ukraina jedzie na oparach. Brakuje wszystkiego
Konflikty zbrojne
Ukraina czeka na broń z USA. Rosjanie zaczęli stosować nową taktykę ataków
Konflikty zbrojne
Wielka Brytania przekaże Ukrainie największy pakiet pomocy wojskowej od początku wojny