Na takie zdarzenie obrona powietrzna nie byłaby w stanie zareagować. Ale rakieta ujawniła słabości państwa

Kilkadziesiąt godzin trwało ustalanie przez służby, co zdarzyło się w Przewodowie, a i tak są wątpliwości.

Publikacja: 16.11.2022 23:57

Dokładnych oględzin miejsca, w którym spadła rakieta i zabiła dwóch Polaków, dokonano dopiero we śro

Dokładnych oględzin miejsca, w którym spadła rakieta i zabiła dwóch Polaków, dokonano dopiero we środę

Foto: polska policja twitter

– To, że na naszym terytorium spadła rakieta, nie było działaniem intencjonalnym – powiedział we środę prezydent Andrzej Duda. Przypomniał, że we wtorek Rosja wystrzeliła ok. 100 rakiet na Ukrainę. Bombardowane były m.in. obszary przygraniczne: obwody lwowski i wołyński.

I dodał, że w Przewodowie spadła rakieta systemu S-300 produkcji rosyjskiej. – Nie ma w tej chwili żadnych dowodów, że rakieta ta została wystrzelona przez stronę rosyjską, natomiast wiele wskazuje na to, że była to rakieta, która służyła obronie przeciwrakietowej, czyli została użyta przez siły obrony ukraińskiej. Wystrzeliwała ona rakiety w różnych kierunkach i jest wysoce prawdopodobne, że jedna z tych rakiet spadła na terytorium Polski – podkreślił prezydent.

Czytaj więcej

Zabłąkana rakieta na terytorium Polski to scenariusz, na który NATO było przygotowane

Z tą opinią nie zgadzają się przedstawiciele ukraińskiej administracji. „Opowiadamy się za wspólnym zbadaniem incydentu z rakietą na terytorium Polski. Jesteśmy gotowi przekazać dowody na rosyjską odpowiedzialność. Oczekujemy od naszych partnerów informacji, na podstawie których wysnuto wniosek, że to rakieta obrony powietrznej Ukrainy” – napisał Ołeksij Daniłow, sekretarz ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa i Obrony.

Problem z komunikacją

Rakieta spadła na suszarnię kukurydzy w powiecie hrubieszowskim w pobliżu granicy Polski z Ukrainą, zginęło dwóch pracowników punktu 60- i 62-latek.

Pierwsze na miejscu pojawiły się zastępy ochotniczej straży pożarnej. Ratownicy otrzymali informację o godz. 15.38. Jednak z naszych informacji wynika, że nie byli oni w stanie stwierdzić, co było przyczyną eksplozji. Pierwsza informacja, która trafiła do przedstawicieli rządu, dotyczyła wybuchu traktora, w której zginęły dwie osoby. Dopiero gdy w mediach pojawiły się zdjęcia, które mogły wskazywać na eksplozję pocisku, na miejsce ruszył dyżurny patrol saperski.

Czytaj więcej

Bezprecedensowe śledztwo po uderzeniu rakiety w Przewodowie. Zaangażowano najnowocześniejszy sprzęt

Patrole takie podlegają Dowództwu Generalnemu Rodzajów Sił Zbrojnych, ale za bezpieczeństwo kraju w przypadku ataku odpowiada Dowództwo Operacyjne. To ono zajmuje się wyjaśnianiem sytuacji. Ta niekonsekwencja to efekt reformy systemu dowodzenia i kierowania sił zbrojnych, którą rozpoczął rząd PiS, ale nie skończył.

W tym czasie media amerykańskie podały już informację o wybuchu rosyjskiej rakiety, zwołane zostało posiedzenie zespołu ds. bezpieczeństwa w BBN. Trwało ono tak długo, bowiem uczestnicy czekali na to, co powie wojsko.

Na miejsce pojechał wojewoda lubelski, teren ogrodziła policja, ale w sieci i tak pojawiły się zdjęcia pokazujące szczątki rakiety.

Dokładne oględziny miejsca przeprowadzili dopiero w środę funkcjonariusze policji i najpewniej w oparciu o ich ustalenia prezydent podał informację, że to pocisk systemu S-300. – Komunikacja strategiczna zawiodła na całej linii – mówi nam osoba znająca kulisy podejmowania decyzji. Na pytania mediów nie odpowiadali m.in. przedstawiciele wojska i MON. Dopiero przed północą rzecznik rządu Piotr Müller oraz szef BBN Jacek Siewiera poinformowali o podniesieniu stanu gotowości części jednostek wojskowych i służb, a także o ewentualnym wnioskowaniu do sojuszu o uruchomienie artykułu 4 traktatu waszyngtońskiego, czyli sojuszniczych konsultacji. Ale nie rozwiali wątpliwości dotyczących tego, co się zdarzyło w Przewodowie.

Pomogli Amerykanie

Czy systemy identyfikujące zagrożenie zadziałały? Zdaniem CNN lecący pocisk wychwyciły samoloty AWACS, które patrolują przestrzeń powietrzną NATO. – Sojusz obserwował zdarzenie w czasie rzeczywistym – powiedział Tomasz Szatkowski, ambasador RP przy NATO.

Nie ma jasności, czy wychwyciły to także naziemne polskie lub sojusznicze stacje radiolokacyjne, zlokalizowane na wschodzie kraju. Nasi rozmówcy podkreślają, że pocisk mógł być uszkodzony, a zniszczenia w suszarni spowodowała przede wszystkim jego kilkusetkilogramowa masa. – Wstępne oględziny wskazują, że nie doszło tam do klasycznej eksplozji ładunku wybuchowego rakiety, tylko do jej upadku, połączonego być może z eksplozją paliwa, które było w rakiecie – mówił prezydent Duda.

Czytaj więcej

Tragedia w Przewodowie zmieniła debatę polityczną. Politycy PiS i opozycji mówią o jedności

Na takie zdarzenie obrona powietrzna nie byłaby w stanie zareagować. Zresztą Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych stwierdziło, że żadna armia nie dysponuje systemem obrony powietrznej, który chroni terytorium całego kraju.

„Atak rakietowy charakteryzuje się punktowym uderzeniem w wybrany cel, a nie niszczeniem wielu celów na dużych obszarach. Zadaniem systemów jest m.in. obrona infrastruktury krytycznej” – twierdzi dowództwo. Chronią one przede wszystkim zgrupowania wojsk na wschodzie kraju, m.in. w Rzeszowie.

Oczekiwania, że system przeciwlotniczy jest szczelny, to efekt działań PR prowadzonych przez ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka. W połowie października przy okazji konferencji dotyczącej pozyskania zestawów Patriot napisał : „Zbudowaliśmy wielowarstwowy system obrony przeciwlotniczej. Mamy Pioruny, zestawy Pilica, Małą Narew i Patrioty. Dzięki staraniom rządu PiS nasze niebo jest bezpieczne”. W rzeczywistości system ten będzie budowany przez kolejnych kilka lat.

Nie zadziałał też system alarmowania ludności cywilnej. Nasi rozmówcy wskazują jednak, że można go uruchomić w sytuacji, gdy mamy do czynienia „z intencjonalnym atakiem dokonanym z dużej odległości”, a tego incydentu nie można było przewidzieć.

– To, że na naszym terytorium spadła rakieta, nie było działaniem intencjonalnym – powiedział we środę prezydent Andrzej Duda. Przypomniał, że we wtorek Rosja wystrzeliła ok. 100 rakiet na Ukrainę. Bombardowane były m.in. obszary przygraniczne: obwody lwowski i wołyński.

I dodał, że w Przewodowie spadła rakieta systemu S-300 produkcji rosyjskiej. – Nie ma w tej chwili żadnych dowodów, że rakieta ta została wystrzelona przez stronę rosyjską, natomiast wiele wskazuje na to, że była to rakieta, która służyła obronie przeciwrakietowej, czyli została użyta przez siły obrony ukraińskiej. Wystrzeliwała ona rakiety w różnych kierunkach i jest wysoce prawdopodobne, że jedna z tych rakiet spadła na terytorium Polski – podkreślił prezydent.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Holandia chce kupować zestawy Patriot dla Ukrainy. "Mamy pieniądze"
Konflikty zbrojne
Izrael chciał dokonać odwetu na Iranie w poniedziałek. Ataku chcą generałowie
Konflikty zbrojne
Ukraińska ustawa o mobilizacji wchodzi w życie. Cały naród ma bronić ojczyzny
Konflikty zbrojne
Premier Słowacji: Rosjanie nigdy nie oddadzą Ukrainie Krymu, nie odpuszczą Donbasu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Konflikty zbrojne
Walki o Czasiw Jar. Rosjanie próbują się przedrzeć na quadach