„Moi drodzy rodacy, dziękuję za zaufanie. Pamiętajcie, życie każdego z was dla nas i dla całej Rosji to więcej niż jakiekolwiek wartości materialne" - przekonywał na swoim koncie na Telegramie funkcjonariusz partyjny, którego administracja Putina umieściła w okupowanym Chersoniu.

Dzień wcześniej stojący na czele rosyjskich władz obwodu Władimir Saldo powiedział, że łącznie siedem tysięcy osób wyjechało z obwodu do Rosji lub na inne tereny okupowane. Ogółem Rosjanie chcą wyrzucić ze swoich domów 50-60 tys. Ukraińców z zachodniego brzegu Dniepru. Saldo wskazał też cztery rejony, z których będzie się odbywała przymusowa ewakuacja (zwana „zorganizowanym przemieszczeniem”). Wśród nich nie wymienił jednak stolicy regionu (i jednocześnie największego miasta podbitego przez Rosjan na Ukrainie) – Chersonia.

Czytaj więcej

Powiedział „Czekamy na ukraińskie wojsko na Kremlu, będzie fajnie”. Przyjechała po niego FSB

Kolaboranci oraz świeżo mianowany dowódca rosyjskich wojsk w Ukrainie gen. Siergiej Surowikin twierdzą, że jest to spowodowane koniecznością ochrony ludności cywilnej przed ukraińskimi ostrzałami. Jednocześnie Rosjanie straszą, że Ukraińcy zamierzają wysadzić znajdującą się w górze rzeki zaporę Elektrowni Kachowskiej i dlatego należy ewakuować ludzi z regionów zagrożonych zalaniem. Ale zachodni brzeg, z którego wywożą mieszkańców, jest wyższy od wschodniego, na który ich przewożą. W razie ewentualnej powodzi to temu drugiemu grozi zalanie.

Według Władimira Saldo wywiezienie mieszkańców jest konieczne, ponieważ armia będzie budowała „silne fortyfikacje obronne”. Możliwe, że będzie to oznaczało wycofanie się przy tej okazji z jeszcze jakichś okupowanych terenów.