– Właśnie teraz okupanci okradają mariupolskie muzea. Mówią, że chcą wszystko wywieźć do Doniecka, po dokonaniu ekspertyzy najcenniejsze eksponaty pojadą do Moskwy – alarmuje doradca burmistrza Mariupola Piotr Andriuszczenko.
Zdejmowanie flag
Na okupowanych terytoriach rządzi rosyjska administracja wojskowa. Ale w części miast i miasteczek cały czas funkcjonują ukraińskie urzędy działające według prawa ukraińskiego. Jednak jeszcze w marcu Kijów alarmował, że okupanci porwali co najmniej 11 szefów miejscowej administracji. Jednego, burmistrza Melitopola, udało się wymienić na rosyjskich jeńców. Poza burmistrzami i wójtami Rosjanie porwali co najmniej kilkuset miejscowych aktywistów, przedstawicieli władz, ale też zupełnie przypadkowe osoby.
Czytaj więcej
To część amerykańskiej strategii wycieńczenia Moskwy.
W największym, zajętym przez okupantów mieście, Chersoniu, po dwóch miesiącach urzędy zostały rozpędzone przez wojsko. – Do budynku rady miejskiej weszli uzbrojeni ludzie, zabrali klucze woźnemu, postawili swoje posterunki – poinformował burmistrz miasta Ihor Kołychajew.
W zeszłym miesiącu wysłał on do Kijowa rozpaczliwy list z prośbą o wyjaśnienie, jak ma dalej działać, gdy okupanci coraz bardziej to uniemożliwiają, a w miejskiej kasie brakuje pieniędzy. – W odpowiedzi poinformowano nas, że powinniśmy pozostawać na swych miejscach pracy, dopóki nad budynkiem powiewa ukraińska flaga. W przypadku jej zdjęcia, podejmujemy pracę zdalną z zakonspirowanego miejsca i nadal zarządzamy przedsiębiorstwami komunalnymi – opowiadał.