Rosjanie miotają się, nie wiedząc, co robić z zajętymi terytoriami Ukrainy. Ale kradną wszędzie

Na części ukraińskich terytoriów wprowadzane są rosyjskie porządki. Gdzie indziej werbowani są kolaboranci, którzy mają stworzyć separatystyczne quasi-państewka, jak w Ługańsku i Doniecku.

Publikacja: 26.04.2022 21:00

Część rosyjskiej rakiety balistycznej stercząca z pola koło Bohodarowa, w pobliżu Słowianska

Część rosyjskiej rakiety balistycznej stercząca z pola koło Bohodarowa, w pobliżu Słowianska

Foto: Yasuyoshi CHIBA/AFP

– Właśnie teraz okupanci okradają mariupolskie muzea. Mówią, że chcą wszystko wywieźć do Doniecka, po dokonaniu ekspertyzy najcenniejsze eksponaty pojadą do Moskwy – alarmuje doradca burmistrza Mariupola Piotr Andriuszczenko.

Zdejmowanie flag

Na okupowanych terytoriach rządzi rosyjska administracja wojskowa. Ale w części miast i miasteczek cały czas funkcjonują ukraińskie urzędy działające według prawa ukraińskiego. Jednak jeszcze w marcu Kijów alarmował, że okupanci porwali co najmniej 11 szefów miejscowej administracji. Jednego, burmistrza Melitopola, udało się wymienić na rosyjskich jeńców. Poza burmistrzami i wójtami Rosjanie porwali co najmniej kilkuset miejscowych aktywistów, przedstawicieli władz, ale też zupełnie przypadkowe osoby.

W największym, zajętym przez okupantów mieście, Chersoniu, po dwóch miesiącach urzędy zostały rozpędzone przez wojsko. – Do budynku rady miejskiej weszli uzbrojeni ludzie, zabrali klucze woźnemu, postawili swoje posterunki – poinformował burmistrz miasta Ihor Kołychajew.

W zeszłym miesiącu wysłał on do Kijowa rozpaczliwy list z prośbą o wyjaśnienie, jak ma dalej działać, gdy okupanci coraz bardziej to uniemożliwiają, a w miejskiej kasie brakuje pieniędzy. – W odpowiedzi poinformowano nas, że powinniśmy pozostawać na swych miejscach pracy, dopóki nad budynkiem powiewa ukraińska flaga. W przypadku jej zdjęcia, podejmujemy pracę zdalną z zakonspirowanego miejsca i nadal zarządzamy przedsiębiorstwami komunalnymi – opowiadał.

Okupować czy anektować

Rosyjscy żołnierze zdjęli ukraińską flagę, ale sami nie wiedzą, co dalej robić. Według wcześniejszych informacji 27 kwietnia mieli przeprowadzić tam referendum o utworzeniu „Chersońskiej Republiki Ludowej”. Prezydent Zełenski zagroził jednak w takim przypadku zerwaniem rozmów z Kremlem. Teraz okupanci zamierzają przeprowadzić je podobno 1 maja, jednak spis ludności (potrzebny do takiego głosowania) zamierzają zrobić dopiero 2–10 maja.

Czytaj więcej

ONZ chce, ale nie potrafi powstrzymać wojny. „Będą jeździć, będą się spotykać i rozmawiać, a ludzie giną już teraz”

Ale jednocześnie w Chersoniu już próbują przeprowadzić pobór do wojska – nie wiadomo, czy swojego, czy jakichś formacji separatystycznych, jak w Doniecku i Ługańsku. Podobne informacje nadchodzą z innych okupowanych części Ukrainy. W miejscowościach w pobliżu Charkowa (który już trzeci miesiąc się broni) Rosjanie zmobilizowali ukraińskich lekarzy i wysłali ich na front.

Tylko że w północnej części Ukrainy okupanci już zaczęli wprowadzać do obiegu swoje ruble zamiast ukraińskiej hrywny.

Partyzanci

Za to w zajętych miejscowościach Donbasu od razu zaczęli powoływać władze złożone z kolaborantów pod wodzą „ludowych merów” (oficjalny tytuł nadawany szefom kolaboracyjnych władz). „Nastąpił wybuch gazu z powodu złamania przepisów przeciwpożarowych. Dziwnym zbiegiem okoliczności stało się to w czasie narady kolaborantów ze swoim ludowym merem. Nikt nie przeżył” – o wypadku w Kremiennej, zdobytej tydzień temu przez Rosjan, poinformował ironicznie doradca ukraińskiego ministra spraw wewnętrznych Anton Heraszczenko. Dokładnie w tym samym czasie w komendzie policji „również doszło do naruszenia przepisów przeciwpożarowych i także wybuchł gaz, o dziwo też w trakcie zebrania kolaborantów”, dodał.

– Więcej nie ma komu prowadzić narad – roześmiał się szef ukraińskiej administracji obwodu ługańskiego Serhij Hajdaj.

Skala działań partyzanckich czy dywersyjnych na okupowanych terytoriach jest jednak nieznana. Wiadomo jedynie, że nocami atakowani są rosyjscy żołnierze w Melitopolu. Chyba z tego powodu mieszkańcom nie przywrócono łączności komórkowej, za to w mieście pojawiły się dawno niewidziane budki telefoniczne, łatwiejsze do podsłuchiwania niż komórki. Podobne kłopoty mają mieszkańcy innych miejscowości. – Wszyscy uważają, że to po to, byśmy nie przekazywali naszym informacji o przejazdach rosyjskich wojsk – mówi mieszkanka Kulianska koło Charkowa.

– Właśnie teraz okupanci okradają mariupolskie muzea. Mówią, że chcą wszystko wywieźć do Doniecka, po dokonaniu ekspertyzy najcenniejsze eksponaty pojadą do Moskwy – alarmuje doradca burmistrza Mariupola Piotr Andriuszczenko.

Zdejmowanie flag

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Gen. Bogusław Pacek: Ukraina jedzie na oparach. Brakuje wszystkiego
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Konflikty zbrojne
Ukraina czeka na broń z USA. Rosjanie zaczęli stosować nową taktykę ataków
Konflikty zbrojne
Wielka Brytania przekaże Ukrainie największy pakiet pomocy wojskowej od początku wojny
Konflikty zbrojne
Media: Grecja dostarczy Ukrainie system Patriot. Ale stawia warunki
Konflikty zbrojne
Korea Północna po raz pierwszy ćwiczyła "nuklearny kontratak". Kim Dzong Un kierował