Jego słowa to zresztą odpowiedź na przytyk Gowina z wywiadu dla „Super Expressu", w którym wicepremier mówił, że propozycje Solidarnej Polski dotyczące budżetu UE są „sprzeczne z polskim interesem gospodarczym".
Coraz wyraźniej zatem widać, że w ramach Zjednoczonej Prawicy różnice zdań w sprawach europejskich są diametralne. Spór z Brukselą staje się zakładnikiem sporu o przyszłość prawicy. A zarówno Ziobro, jak i Gowin budują swoje pozycje na przyszłość, kiedy to będą konkurować o rząd dusz na prawicy.
Ziobro swoimi kolejnymi ruchami – czy to w sprawie LGBT, czy wypowiedzenia konwencji stambulskiej, czy w sprawie budżetu unijnego – stawiając premierowi Mateuszowi Morawieckiemu ultimatum: weto albo śmierć, zbiera punkty do przyszłej rozgrywki. W tym sensie jest gotów ryzykować kilkaset miliardów złotych dotacji i pożyczek z unijnej kasy, by skonsolidować prawą flankę prawej części sceny politycznej.
Z tego zaczyna sobie chyba zdawać sprawę Jarosław Kaczyński. Dociera do niego, że wyborcy Prawa i Sprawiedliwości mogliby mu tego nie wybaczyć i że antyunijna szarża oraz zaprzepaszczenie europejskich środków mogą kosztować partię kilka kolejnych punktów procentowych poparcia, w sytuacji gdy jest ona i tak mocno poobijana po protestach dotyczących aborcji. Tym bardziej że argumenty Ziobry można odwrócić. Jak zauważył Gowin, suwerenność jest pochodną siły ekonomicznej. Bez miliardów z kasy UE, od których może zależeć przetrwanie polskiej gospodarki i większa jej konkurencyjność po wyjściu z koronakryzysu, nasza pozycja będzie słabsza. W związku z tym odrzucenie unijnego budżetu, zamiast wzmocnić suwerenność, może osłabić gospodarkę i doprowadzić do przejmowania upadających polskich firm przez – o zgrozo – zagraniczny kapitał. Parafrazując Churchilla, Solidarna Polska woli oddać pieniądze, by nie stracić suwerenności, ale skończy się to i bez pieniędzy, i bez suwerenności.
Jednocześnie optując za kompromisem, Jarosław Gowin buduje swoją pozycję polityczną. Z jednej strony wspiera w negocjacjach frakcję umiarkowaną, a ściślej Morawieckiego – bo spór przesuwa się z osi Ziobro–Morawiecki na linię Ziobro–Gowin, a więc między koalicjantów. Z drugiej Gowin buduje wizerunek tego, który chce uratować Zjednoczoną Prawicę przed przekroczeniem kolejnych granic.