Nasze wymagania wobec Amerykanów właściwie się nie zmieniły, bo za rządów PiS ministrowie obrony (m.in. nie kto inny jak… Radosław Sikorski) także sugerowali lub mówili wprost o konieczności wyposażenia polskich sił przeciwlotniczych w słynne patrioty, a nawet rakiety jeszcze nowocześniejszego systemu THAAD. Wyraźnie zmienił się jednak ton. Bo słowa wypowiedziane przez ministra Klicha w wywiadzie dla Agencji Reutera brzmią jak zawoalowany szantaż wobec Waszyngtonu: „Nie będzie patriotów? To nie będzie zgody na tarczę”.
Wielokrotnie podkreślaliśmy w komentarzach, że zaangażowanie w budowę tarczy antyrakietowej będzie dla Polski korzystne, choć nie należy rozmawiać z Amerykanami na kolanach. Prezydentowi Kaczyńskiemu zdarzały się wprawdzie zbyt jednoznaczne deklaracje o „sprawie, która już została załatwiona”, ale to, co dziś robi rząd Platformy, jest raczej próbą zdystansowania się wobec wcześniejszej postawy PiS, niż przemyślaną strategią negocjacyjną.
Poza tym Donald Tusk usilnie stara się poprawić stosunki z Kremlem, podkreślając na każdym kroku, że Rosjanom, jako naszym sąsiadom, należy się pełna informacja na temat planów militarnych polskiego rządu. Powstaje zatem dość dziwne wrażenie, że rząd Tuska zaczął traktować Amerykanów arogancko, za to Rosjan usiłuje za wszelką cenę nie urazić i chodzi wokół nich na palcach.
Powinniśmy zadać sobie kluczowe pytanie: czy Polska nadal chce uczestniczyć w amerykańskim projekcie?
Przy wszystkich zastrzeżeniach wobec polityki PiS, deklaracja intencji rządu Jarosława Kaczyńskiego była jasna: tak, chcemy tarczy, ale chcielibyśmy także uzyskać coś w zamian. Deklaracja intencji Platformy jest inna: nie chcemy tarczy, ale jeśli Wuj Sam odpowiednio potrząśnie sakiewką, to może się zastanowimy.