Nowa ustawa to nic innego niż skok na media publiczne. Przypomnijmy: Tusk w 2005 roku odmówił współpracy z PiS przy tworzeniu kompromisowej wersji ustawy o radiofonii, deklarując, że jego partia nie będzie uczestniczyć w zamachu na media. Dziś sam taki zamach zorganizował.

Podczas prac nad ustawą okazało się, że wszelkie opowieści o likwidacji Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji i o reformach w mediach publicznych były tylko mydleniem nam oczu. Platforma gotowa była - na żądanie swoich sejmowych wspólników - rezygnować z kolejnych pomysłów, byle tylko ostał się punkt mówiący, że wraz z wejściem w życie nowej ustawy można wybrać nowych ludzi do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. A więc także obsadzić swoimi zwolennikami fotele przy Woronicza.

Być może weto prezydenta sprawi, że publiczne media nie staną się politycznym łupem kolejnej partii. Ale to nie jest wielki powód do radości, bo wciąż nie ma nawet cienia szansy, aby Polskie Radio i Telewizja Polska stały się bardziej publiczne.