Rząd przygotował pakiet zmian mających uprościć procedury budowlane. Dziś przepisy są tak skonstruowane, jakby ich twórcom chodziło o zniechęcenie inwestorów i utrudnienie prowadzenia budowy na każdym etapie. W efekcie samo zebranie dokumentów i uzyskanie wszystkich pieczątek niezbędnych do rozpoczęcia budowy zajmuje nawet dwa lata.

Teraz ma być inaczej. Zlikwidowane mają zostać pozwolenia budowlane. To dobrze, bo bardzo często na urzędniczą zgodę trzeba było czekać – bez jakiegokolwiek logicznego wyjaśnienia – miesiącami. Pozwolenie zostanie więc zastąpione przez rejestrację budowy, która ma być – w założeniu – wydawana automatycznie po złożeniu odpowiednich dokumentów. Sposobem na to, aby urzędnicy nie odwlekali rejestracji, mają być kary, jakie będą płacili za każdy dzień opóźnienia.

Rządowy projekt znosi też pozwolenia na użytkowanie – dziś prawdziwą zmorę zwłaszcza dla dużych inwestorów. Przed przekazaniem mieszkań lokatorom budynki muszą dziś bowiem zaakceptować specjaliści od bezpieczeństwa sanitarnego, budowlanego i przeciwpożarowego... Uzyskanie od nich wszystkich wymaganych pieczątek i podpisów dotąd zwykle bardzo opóźnia zakończenie budowy.

Zmiana tego przepisu jest niezbędna. Czy jednak autorzy projektu nie poszli nieco za daleko w upraszczaniu procedur? Zamiast ściśle określić krótkie terminy, w których zgoda musi być wydana, zupełnie z niej zrezygnowali – a skutkiem może być to, że nowe budynki nie zawsze będą bezpieczne. Czy inwestorzy i kierownicy budowy, mając świadomość, że nikt nie skontroluje efektów ich pracy, będą starali się tak jak dotychczas?

Na szczęście na poprawianie szczegółów jest jeszcze czas. Najważniejsze, że w końcu pojawiła się szansa, aby mieszkania w Polsce były budowane szybciej, a może i taniej.