Słowo “występek” brzmi dla ucha laika dość lekko i zabawnie. Ale w prawniczym języku do występków zalicza się tak groźne czyny jak rozbój z bronią w ręku, pobicie czy nawet gwałt. Pod tę samą kategorię podpada też większość tzw. przestępstw białych kołnierzyków - a więc oszustwa, malwersacje czy wykorzystywanie stanowisk publicznych dla nielegalnego uzyskiwania korzyści. Gdyby idee ministra Ćwiąkalskiego były zrealizowane w przeszłości, adwokaci mogliby uchronić od aresztowania m.in. Bogusława Bagsika, Marka Kolasińskiego czy Tomasza Lipca.

Pomysłodawcy zmian twierdzą, że trzeba je przeprowadzić, gdyż zachodnie raporty prawnicze krytykują polskie sądy za zbyt częste orzekanie aresztu tymczasowego, zbyt długie przetrzymywanie podejrzanych w aresztach i wreszcie za traktowanie aresztowania jako środka mającego zmusić podejrzanego do zeznań. Wskazują też na przypadek Romana Kluski, który trafił bez mocnego uzasadnienia do aresztu, a potem otrzymał od sądu jedynie śmiesznie niskie odszkodowanie.

Czy jednak minister Zbigniew Ćwiąkalski nie wyleje dziecka z kąpielą? Czy rzeczywiście adwokaci broniący sprawców tak wielu niebezpiecznych przestępstw powinni otrzymać prezent w postaci radykalnej zmiany kodeksu postępowania karnego?

Krytycy ministra Ćwiąkalskiego - gdy obejmował stanowisko - przestrzegali, że profesorowie prawa i praktykujący obrońcy, stając się urzędnikami państwowymi, nadal postrzegają przepisy prawa z punktu widzenia adwokatów. Może rzeczywiście tak jest?

Skomentuj na blog.rp.pl