W poniedziałek wieczorem, po spotkaniu prezydent-premier, zdawało się, że obie strony doszły do porozumienia: rządowy samolot, po zawiezieniu Donalda Tuska, powróci do Warszawy po Lecha Kaczyńskiego. Teraz można się zastanawiać, czy już wtedy szef rządu nie zdecydował się na przechytrzenie rywala.

Sytuacja, w której Donald Tusk, by wygrać tak stosunkowo mało ważny spór, używa tak agresywnych metod, budzi zaniepokojenie. Że takie działania usprawiedliwia marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Że minister Tomasz Arabski angażuje się w polityczne awanturnictwo.

Jak premier wyobraża sobie dalsze kontakty z prezydentem? Jeśli obóz Platformy Obywatelskiej uważa, ze spór o kompetencje w polityce zagranicznej należy rozstrzygnąć przed Trybunałem Konstytucyjnym – wypada ten pomysł przyjąć z powagą. Ale do czasu takiego rozwiązania można było od Donalda Tuska oczekiwać, iż zaciśnie zęby i porozumie się z prezydentem w sprawie uczestnictwa w szczycie.

Niebezpiecznie blisko docieramy do logiki zimnej wojny domowej na szczytach władzy. To pokazuje groźną kruchość naszych norm i obyczajów ustrojowych.

[link=http://blog.rp.pl/semka/2008/10/14/kompromiatcja-donalda-tuska/]skomentuj na blogu[/link]