Do Gdańska zjechały takie tuzy jak prezydent Francji Nicolas Sarkozy, szef Komisji Europejskiej José Manuel Barroso, przywódca Tybetańczyków Dalajlama czy były prezydent RPA Frederick de Klerk.
Dzięki ich obecności jubileusz Nobla dla Wałęsy trafił do dzienników telewizyjnych na całym świecie. Przy okazji pojawiła się szansa, że – wobec zbliżającej się rocznicy wydarzeń z 1989 roku – dostrzeżone zostaną polskie starania, by upadku komunizmu nie datowano dopiero na czas upadku berlińskiego muru.
Oprócz wciąż silnej legendy Wałęsy na sukces tych obchodów wpłynęła na pewno determinacja Donalda Tuska, który zrobił wszystko, by gdański jubileusz stał się ripostą na niedawne prezydenckie obchody 11 listopada 1918 roku.
Czy było to święto Nobla dla Wałęsy na wyłączność czy dla Wałęsy jako lidera ruchu „Solidarności”? Nazwa pierwszego wolnego związku zawodowego w dziejach komunizmu padała w trakcie obchodów często, ale ukłonów wobec ludzi, który walczyli wtedy w „armii Lecha” nie było zbyt wiele.
W pierwszych rzędach roiło się od zagranicznych sław, ale nie było widać wielu ludzi solidarnościowego podziemia czy choćby symbolicznej reprezentacji stoczniowców, którzy wynieśli Wałęsę do jego historycznej roli.