W "Europie", dodatku intelektualnym "Dziennika", jej naczelny Robert Krasowski publikuje tekst [link=http://www.dziennik.pl/dziennik/europa/article295254/Koncesjonowani_buntownicy_i_ich_pogromcy.html" "target=_blank]"Koncesjonowani buntownicy i ich nieustraszeni pogromcy"[/link].
Szefa wspomaga Cezary Michalski artykułem [link=http://www.dziennik.pl/dziennik/europa/article295259/Zludny_urok_antysystemowosci.html" "target=_blank]"Złudny urok antysystemowości"[/link]. Koncesjonowani buntownicy to ci, którym nie podoba się współczesny wariant liberalizmu realizowany w UE. Ich nieustraszonymi pogromcami – jak można wnosić z tekstu – bez fałszywej skromności nazywa Krasowski siebie i swoich ludzi. Trzeba mu zresztą przyznać, że gromienie polskich konserwatystów to ich ulubione zajęcie. Czy dowodzi odwagi, to już sprawa inna.
Z czego Krasowski et consortes wnosi, że polscy konserwatyści są tylko koncesjonowanymi buntownikami? Ano z tego, że się im nieźle powodzi. Dlatego nawołuje do sprawdzania ich samochodów, garniturów i występów w telewizji. Być może Krasowski i jego ludzie wyobrażają sobie, że prawdziwi buntownicy muszą być nędzarzami, którzy nie mają prawa publicznie zabierać głosu.
Otóż pragnę im wytłumaczyć, że niekoniecznie tak musi być. Wielu autentycznym buntownikom w historii powodziło się wcale nieźle. Carl Schmitt i Martin Heidegger, do których z estymą odwołuje się Krasowski, stanowili tego przykład. Radykalnie kontestując Niemcy weimarskie, byli w nich jednymi z najgłośniejszych intelektualistów i powodziło się im świetnie.
Trzeba jednak zrozumieć Krasowskiego i Michalskiego oburzających się na tych, którzy podskakują, mimo że powodzi się im nieźle. Wymienieni autorzy sami byli kiedyś – czego nie ukrywają – radykalnymi konserwatystami. Kiedy dostali do ręki "Dziennik", równie radykalnie pogodzili się z rzeczywistością. Dziwią się więc, że inni nie zachowują się podobnie. A może i trochę zazdroszczą tym, którzy nie musieli zmieniać poglądów, aby zapewnić sobie przyzwoite funkcjonowanie. W każdym razie musi ich trafiać szlag, kiedy patrzą na tych, którzy zbudowali swoje kariery, nie zaprzeczając swoim zasadom.