Nie zależy na nich lewicy, która dzięki powiązaniom nieformalnym i tak ma w tej chwili w mediach większe wpływy, niż może liczyć, że utarguje podczas politycznych negocjacji. Nie ma powodu domagać się ich PSL, który, tak jak i wielkiej polityce, niepostrzeżenie robi swoje i dogaduje się z każdym, co i tej partii dało już mniej więcej te stanowiska, na których jej zależy. I wbrew pozorom nie ma powodu, by chciała zmian PO. Uporczywie powtarzana od początku jej rządów teza, iż planem PO jest nie przejęcie, ale zniszczenie TVP i PR, a co najmniej zepchnięcie ich z dominującej pozycji na rynku na rzecz sprzyjających rządzącej partii mediów prywatnych, znajduje wiele potwierdzających argumentów. Obecnie proces rozkładu państwowego radia i telewizji przebiega w przyśpieszonym tempie, a PO może z czystym sumieniem twierdzić, że nie ponosi za to najmniejszej winy ? wszystko, co się dzieje, to wszak skutek polityki PiS.
Poza tym Piotr Farfał ze swoim wstydliwym epizodem w życiorysie jest szalenie wygodnym celem do ataków. Już nie pisze się o „byłym neonaziście”, ale wręcz o „rządach faszystów”, choć salon nie kwapi się wskazywać, kto jest tym drugim i trzecim „faszystą”. No i liczni salonowcy mogą robić to, co najbardziej lubią, czyli wspinać się na pluszowy krzyż i „z krzyża rzucać okrzyki rozpaczy” w imię walki z faszyzmem (osobiście uwierzę w ich bojkoty, gdy zaczną bojkotować „faszystowskie” honoraria za powtórki ich dzieł). No i najważniejsze, co łączy wszystkich wyżej wymienionych: „wyzerowano” wspólnych wrogów. Czegóż jeszcze chcieć?
[ramka][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2009/04/28/po-co-to-ruszac/]Skomentuj[/link][/ramka]