Owe sklepiki, które dla ograniczenia przyjezdnej klienteli pracowicie zamienia się dziś w zamknięte kluby z kartą wstępu, miały wszak problemy z narkotykami rozwiązać. Legalizacja narkotyków "miękkich" miała zmniejszyć popyt na "twarde".
Co prawda policyjne statystyki pokazują, że popyt ten poważnie wzrósł, a "legalne" palarnie obrosły potężną jak nigdy czarnorynkową infrastrukturą, zapewniającą ich klientom "coś mocniejszego", ale wszyscy uparcie twierdzą, że idea jest słuszna, tylko trzeba popracować nad szczegółami.
Policyjne statystyki mają się też nijak do zapowiedzi, jakie towarzyszyły innemu sztandarowemu pomysłowi postępowców – legalizacji prostytucji. W krajach, które to w mniejszym czy większym stopniu uczyniły, patologie z nią związane – na czele z handlem kobietami – jakoś bynajmniej nie zmalały. Przeciwnie, nasilają się, i to proporcjonalnie do stopnia legalizacji.
Nie skruszyło to wiary, że idea słuszna. Podobnie jak słuszna jest idea, że oświata seksualna plus łatwy dostęp do antykoncepcji oznacza mniej nastolatek w ciąży. Znów twarde liczby pokazują coś dokładnie odwrotnego – czy to w USA, czy w Anglii, czy gdziekolwiek. Ale żelaznej czy raczej betonowej wiary w słuszność idei to nie zmieni. Są bowiem takie idee, które są zawsze słuszne, dlatego że po prostu są słuszne.
[ramka][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2009/05/12/o-slusznosci-postepu/]Skomentuj[/link][/ramka]