Ale żeby się naprawdę z takiego sukcesu cieszyć, to trzeba o nim coś wiedzieć. A my nie wiemy i nie mamy skąd się dowiedzieć. W dwadzieścia dziewięć lat po strajku sierpniowym, w dwadzieścia lat po upadku komunizmu i odzyskaniu przez Polskę niepodległości, nie ma ani jednej monografii strajku sierpniowego. Praktycznie, nie ma żadnej poważnej książki historycznej, ani popularnego opracowania, z których można by poznać przebieg strajku, jego przyczyny, uwarunkowania, reperkusje.
Pozostają tylko rozsiane po różnych publikacjach wspomnienia ? tych, którzy weszli do establishmentu III RP i stali się dyktatorami pamięci, i tych, którzy zostali przez nią zepchnięci na margines, odrzuceni i wyszydzeni. A także tych, których stan wojenny i lata późniejsze rozrzuciły po świecie i najzwyczajniej o nich zapomniano. A są wśród nich, i czasem przysyłają z oddali swe relacje, nie tylko szeregowi uczestnicy strajku, ale i jego organizatorzy, członkowie komitetu strajkowego, działacze WZZ.
Kiedy te wspomnienia ze sobą skonfrontować, to nic się nie zgadza. Kto parł do rozszerzenia strajku, a kto się go starał zgasić? Kto pękał, a kto był niezłomny? Jaką rolę odgrywali doradcy? Kto zatrzymywał wychodzących, a kto straszył ich konsekwencjami głupiego uporu?
Nie są to sprawy nie do ustalenia. Wystarczy skonfrontować sprzeczne ze sobą wspomnienia z dokumentami, z innymi źródłami. Historycy to potrafią.
Ale w tym wypadku się boją. Nie ogromu pracy, jaką trzeba by wykonać, bo i sława odpowiednio większa, niż dać może byle przyczynek. Historycy boją się, że dokonawszy odpowiedniej krytyki źródeł, otrzymają nie to, co powinni. Łatwiej się, dla przykładu, naśmiewać z oszołomstwa Anny Walentynowicz i małżeństwa Gwiazdów, uparcie podtrzymujących tezę, że Wałęsę dowiozła na strajk wojskowa motorówka, jeśli w ogóle się nie zada pytania, w którym konkretnie miejscu dokonał on swego sławnego skoku przez płot.