Reklama

Wszyscy posłowie obywatela Sobiesiaka

Komisja hazardowa z mozołem unosi kurtynę, która odgradza teatr polityczny serwowany wyborcom od tak różniącego się odeń (niestety, mocno na niekorzyść) świata realnej polityki.

Aktualizacja: 15.02.2010 23:19 Publikacja: 15.02.2010 23:00

Świata, w którym przedsiębiorczy Rysiu bezceremonialnie domaga się od Zbyszka i Mira wsparcia w swoich interesach, a Zbyszek i Miro nie potrafią – z jakichś bliżej nieznanych powodów – mu odmówić. Choć przecież obaj są posłami na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, Miro zaś dodatkowo był wówczas ministrem sportu RP, a Zbyszek – przewodniczącym Komisji Finansów Publicznych Sejmu RP.

Komisja śledcza, ale także media, w tym – również dziś – "Rzeczpospolita", każdego tygodnia odsłaniają nowe fakty, które rzucają coraz więcej światła na bohaterów afery hazardowej. Przybywa więc wiedzy o tym, kto z kim w jakiej był (jest?) komitywie i co z tego mogło wyniknąć dla procesu stanowienia w Polsce prawa oraz dla obsadzania władz spółek Skarbu Państwa. A przy okazji pozwala ocenić, czy samemu chciałoby się pozostawać z takimi ludźmi w podobnej zażyłości.

Z pojawieniem się kolejnych informacji o aferze hazardowej łatwiej też osądzić, kto kłamał przed komisją albo co najmniej kto z kim ewidentnie rozmija się w zeznaniach. Wreszcie, kolejne poznawane fakty sprawiają, że łatwiej będzie można dopomóc mocno szwankującej pamięci większości przesłuchiwanych.

Aby jednak tak mogło się stać, komisja powinna móc pracować bez założonego na początku limitu czasowego. Powinna też móc pracować bez straty czasu na zajmowanie się samą sobą, czyli np. na rozpatrywanie kolejnych wniosków w sprawie odwołania jej członków lub przewodniczącego. A także powinna mieć dostęp do wszystkich dokumentów, które są jej potrzebne.

Tylko w takim przypadku opinia publiczna, która jest w tej sprawie sędzią bezapelacyjnym, będzie mogła wyrobić sobie opinię i wydać werdykt: czy rzeczywiście – jak próbował nam wmówić na przykład Zbigniew Chlebowski – w ten sposób powinny wyglądać modelowe stosunki łączące we współczesnej Polsce posła na Sejm RP (Zbigniewa Chlebowskiego) z obywatelem RP (Ryszardem Sobiesiakiem)? Czy też wręcz przeciwnie: właśnie tak wyglądać nie powinny.

Reklama
Reklama

I o ten standard – kluczowy z punktu widzenia jakości naszej demokracji – toczy się gra.

[ramka][link=http://blog.rp.pl/gabryel/2010/02/15/wszyscy-poslowie-obywatela-sobiesiaka/]Skomentuj[/link][/ramka]

Świata, w którym przedsiębiorczy Rysiu bezceremonialnie domaga się od Zbyszka i Mira wsparcia w swoich interesach, a Zbyszek i Miro nie potrafią – z jakichś bliżej nieznanych powodów – mu odmówić. Choć przecież obaj są posłami na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, Miro zaś dodatkowo był wówczas ministrem sportu RP, a Zbyszek – przewodniczącym Komisji Finansów Publicznych Sejmu RP.

Komisja śledcza, ale także media, w tym – również dziś – "Rzeczpospolita", każdego tygodnia odsłaniają nowe fakty, które rzucają coraz więcej światła na bohaterów afery hazardowej. Przybywa więc wiedzy o tym, kto z kim w jakiej był (jest?) komitywie i co z tego mogło wyniknąć dla procesu stanowienia w Polsce prawa oraz dla obsadzania władz spółek Skarbu Państwa. A przy okazji pozwala ocenić, czy samemu chciałoby się pozostawać z takimi ludźmi w podobnej zażyłości.

Reklama
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego koalicja 15 października nie ma przyszłości?
Komentarze
Bogusław Chrabota: Budapeszt bez polskiego ambasadora. Opcja atomowa, ale konieczna
Komentarze
Pół roku Trumpa: to już inna Ameryka
Komentarze
Estera Flieger: Gdzie się podział sezon ogórkowy
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Tusk, Hołownia i samobójczy gen koalicji 15 października
Reklama
Reklama