Można zastanawiać się nad właściwością obrazowania Dorna, ale nie można odmówić mu barwności, która ożywia naszą zuniformizowaną politykę. Zresztą kwiecistość języka byłego marszałka Sejmu nigdy nie przekracza granicy chamstwa, w którym specjalizuje się człowiek ze świńskim ryjem i gumowym penisem, ważny polityk PO, Janusz Palikot.
Wypowiedź Dorna wywołała jednak oburzenie nie w szeregach PO, ale pośród strażników poprawności politycznej z TVN 24. Program "Polska i świat" poświęcony był w dużej części potępianiu Dorna za... obrażanie niepełnosprawnych. Do seansu potępienia wciągnięci zostali ich opiekunowie i obowiązkowi eksperci. Chór domagał się przeprosin.
Na czym polegała zbrodnia Ludwika Dorna, nikt nie wyjaśnił. Przecież nie wyśmiewał on kalek (wiem, że tego słowa nie wolno używać), ale wskazał jedynie, że wymagają szczególnej opieki. Czy nie zgadzają się z tym poprawni? Czy więc chodzi o to, że w ogóle o kalekach mówić nie można? Przecież ich kłopoty winny być – i są – nagłaśniane.
Ten, wydawałoby się, mało ważny obrazek pokazuje obłęd, w którym grzęźnie poprawność polityczna. Nieustanne tropienie, czy aby jakaś wypowiedź lub zachowanie nie obraża jakiejś "mniejszości", nieustanne cenzurowanie wypowiedzi. Prawdziwa współczesna inkwizycja.
Poprawność nie obejmuje jednak wszystkich. Realne obrażanie religii katolickiej albo katolików dokonywane jest pod szyldem eksperymentów religijnych i obrony wolności słowa. No, ale katolicy są większością, a większości żadne specjalne prawa nie przysługują.