Oswajanie PRL-u

Przy okazji debaty o Kapuścińskim ujawnia się zjawisko funkcjonujące przez cały czas trwania III RP, które nazwać można „oswajaniem PRL-u”. Polegało ono na relatywizacji, żeby powiedzieć wprost: zakłamywaniu zła komunistycznego systemu

Publikacja: 10.03.2010 17:58

Przedstawiciele establishmentu nowego państwa, który w ogromnej mierze wywodził się z PRL-owskich elit, usiłowali w ten sposób bronić swoich biografii. Wspomagali ich w tym wpływowi członkowie dawnej opozycji, którzy zawarli z nimi polityczno-biznesowy sojusz, a którzy sami często wyrastali ze środowisk komunistycznych.

Pomimo potęgi owego układu jego działania w tej mierze przyniosły ograniczone efekty. Z czasem młodzi ludzie, niemający nic na sumieniu, przywracali miary rzeczom. Trudno było im wmówić, że da się obronić robienie kariery w służbie totalitarnego czy choćby tylko despotycznego systemu, który działał w interesie obcego imperium.

„Sprawa Kapuścińskiego” odsłoniła pojawienie się grupy młodych, którzy – oczywiście przy współpracy starych towarzyszy – zaczynają zakłamywać PRL w imię swojego ideologicznego interesu. Głoszą oni rzeczy, których nie sposób było mówić, gdy pamięć tamtych czasów była żywsza. W ich wersji PRL był państwem ułomnym, ale popieranym przez obywateli o lewicowych poglądach. W tym ujęciu oportunistyczna kariera przekształca się w ideowe zaangażowanie, a – potępiane wtedy przez wszystkich – donosicielstwo staje się tylko jego głębszym wyrazem.

Rzecznicy tych poglądów nie chcą pamiętać, że w Polsce funkcjonował wówczas podstawowy podział na: „my i oni”. My – ubezwłasnowolniony naród i oni – rządzący nami z obcego nadania.

Idee komunistyczne budowały fundament totalitaryzmu. Bez względu na to, w jakim środowisku i jakiej tradycji instalowany byłby komunizm, zawsze prowadził on do totalitaryzmu, a strukturalna tożsamość systemów komunistycznych wszędzie na świecie jest uderzająca. Te niewygodne fakty trzeba jakoś złagodzić, a więc również oswoić PRL, nie tylko po to, żeby ukryć draństwa swoich poprzedników, ale także po to, by obronić swoje zaangażowanie.

PS: O sprawie niepoważnej, nie wartej felietonu. Otóż Rafał Kalukin z „Gazety Wyborczej” druzgocząc mój ostatni program w TVP stwierdza: „świat Wildsteina od dawna zamyka się w schemacie zero-jedynkowym. Ogłasza więc na koniec swego programu, że to «ośrodki opiniotwórcze delegalizują opozycję»”.

Mniejsza o styl. W rzeczywistości powiedziałem „delegitymizują”. To trudne słowo i chyba powinienem go unikać, jeśli chcę, aby Kalukin mnie zrozumiał. Wyjaśniam: delegitymizacja to odebranie prawomocności. Kalukin pracuje w gazecie, która oburza się faktem, że opozycja chce dojść do władzy, więc teoretycznie powinien rozumieć sens tej wypowiedzi. „Bronisław Wildstein, samemu będąc «ośrodkiem opiniotwórczym» i zarazem medialną twarzą PiS (to nie zarzut, nawet liczni fani jego publicystyki odrzuciwszy hipokryzję by się z tym zgodzili), powinien zdobyć się na jakąś autorefleksję?” – kontynuuje Kalukin.

Odrzucając hipokryzję zgadzam się, że Kalukin nie jest niczyją twarzą, pomimo że krytyka rządu jest dla niego równoznaczna z przystąpieniem do partii opozycyjnej. Wprawdzie powtarza w ten sposób główny propagandowy chwyt rządu, który każdą krytykę sprowadza do „pisizmu”, ale na refleksję (nie mówiąc już o auto) z jego strony rzeczywiście nie ma co liczyć.

Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/wildstein/2010/03/10/oswajanie-prl-u/]blog.rp.pl/wildstein[/link]

Przedstawiciele establishmentu nowego państwa, który w ogromnej mierze wywodził się z PRL-owskich elit, usiłowali w ten sposób bronić swoich biografii. Wspomagali ich w tym wpływowi członkowie dawnej opozycji, którzy zawarli z nimi polityczno-biznesowy sojusz, a którzy sami często wyrastali ze środowisk komunistycznych.

Pomimo potęgi owego układu jego działania w tej mierze przyniosły ograniczone efekty. Z czasem młodzi ludzie, niemający nic na sumieniu, przywracali miary rzeczom. Trudno było im wmówić, że da się obronić robienie kariery w służbie totalitarnego czy choćby tylko despotycznego systemu, który działał w interesie obcego imperium.

Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Być sigmą – czemó młodzi wymyślają takie słówka?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Kurs na gospodarczy patriotyzm i przeciw globalizacji. Pożegnanie Rafała Trzaskowskiego z liberalizmem
Komentarze
Dlaczego Mercosur jest gospodarczą i geopolityczną szansą dla Unii Europejskiej
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Koniec Baszara Asada, wielkiego zbrodniarza. Czego początek?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Komentarze
Idą wybory, więc Tusk i Hołownia są skazani na szorstką przyjaźń