Eurodeputowany nie ujawnił szczegółów, do czego wykorzystał ucho szefa, lecz uciekł w bardzo popularną w tej partii formułę „coś tam, coś tam” wprowadzoną przez Elżbietę Kruk.

Postawienie zarzutów Kamińskiemu powinien jednak rozważyć sąd koleżeński, w każdej partii bowiem dorwanie się do ucha lidera zagraża demokracji. Kamiński może liczyć na łagodny wymiar kary (połowę zawieszenia Elżbiety Jakubiak), bo bardzo ładnie i do końca bronił Jarosława Kaczyńskiego: „Pan prezes Kaczyński jest politykiem tak długo i w naszym kraju tak często ogłaszano jego śmierć polityczną, podobnie jak z Markiem Twainem, który ogłosił, że »pogłoski o mojej śmierci są przedwczesne«. W przypadku prezesa Kaczyńskiego jest tak samo”.

Rzeczywiście, to trafna analogia. Mark Twain też stracił w pewnym okresie życia cały swój kapitał. Był bankrutem, więc ruszył w kraj, spotykał się z ludźmi i wszystko odzyskał. Ale miał talent.

Michał Kamiński jak na człowieka z Brukseli przystało bez zarzutu stosuje się do dyrektyw: „O sprawach wewnątrzpartyjnych chcę rozmawiać wewnątrz partii” – oświadczył Morozowskiemu. Jak tak dalej pójdzie, PiS w debacie publicznej będzie rozmawiało tylko o „coś tam, coś tam”.