Uderza w nie, ponieważ wbrew woli mniejszości ogranicza zakres nauczania w jej języku. I zapewne doprowadzi do zamknięcia wielu polskich szkół.
Słyszymy argumenty władz litewskich, że Litwa to i tak kraj, w którym jest i wciąż będzie najwięcej polskich szkół poza granicami Polski. Tak, to prawda. Tak było już zresztą w czasach radzieckich. Obowiązkiem władz niepodległej Litwy, kraju należącego do instytucji europejskich, jest jednak niepogarszanie sytuacji mniejszości. A do złamania tego obowiązku przyczynia się podpis prezydent Grybauskaite pod nowelizacją ustawy.
Pani prezydent, dlaczego nie wykorzystała pani szansy na powstrzymanie ciągłego pogarszania się stosunków litewsko-polskich? Ma pani silną pozycję opierającą się na świetnym, niemal 70-procentowym, wyniku w wyborach z 2009 roku, nie krępuje pani przynależność partyjna, od dzieciństwa zna pani Polaków, a od czasu pracy na stanowisku unijnego komisarza zna pani Europę. Wydawałoby się, świetne predyspozycje do tego zadania, ważnego dla przyszłości obu naszych krajów.
Stało się inaczej. I osiągnęliśmy kolejne dno w stosunkach. Niestety, nie da się już od niego zbyt wysoko odbić. Przez kilkanaście lat politycy litewscy zwodzili kolegów z Polski obietnicami w sprawie mniejszości polskiej. W tym czasie cierpliwość stracili nawet najwięksi przyjaciele Litwy.
I nie jest tak, jak przedstawia to część mediów litewskich, że to tylko minister Sikorski, ten "polski nacjonalista", wypomina Litwie niewywiązywanie się z obietnic. Wręcz przeciwnie, trudno w Polsce znaleźć polityka zajmującego się sprawami zagranicznymi, który miałby inne zdanie.