Uroczystość miała charakter globalny, tak jak globalny był pontyfikat Jana Pawła II – do Rzymu na mszę przybyło 1,5 miliona wiernych (co zdarzyło się po raz pierwszy w historii beatyfikacji), a na całym świecie miliony ludzi złączyły się w modlitwie dziękczynnej za życie papieża Wojtyły, jego wyniesienie na ołtarze oraz w prośbie o wstawiennictwo nowego błogosławionego.
I chociaż liczby nie są tu najważniejsze, to przecież mówią bardzo wiele. Bo ci, którzy przyjechali w niedzielę do Watykanu, po raz kolejny potwierdzili wagę pontyfikatu Jana Pawła II – tego stylu, w jakim papież Polak sprawował swój urząd, i tej wizji Kościoła, nakreślonej przez Sobór Watykański II, jaką miał i wprowadzał w życie. A oficjalnym tego potwierdzeniem było ogłoszenie go błogosławionym przez Kościół.
Wprawdzie w sensie prawnym beatyfikacja oznacza wyłącznie zezwolenie na kult, ale sposób, w jaki się odbyła, nadaje jej dużo większe znaczenie. Ogłosił ją sam Benedykt XVI, co już jest wyjątkowe. Papież dla siebie zarezerwował bowiem wyłącznie ogłaszanie kanonizacji. Ojciec Święty uczynił to w obecności całego kolegium kardynalskiego i setek biskupów z całego świata.
Benedykt XVI wiele razy odwoływał się do duchowego testamentu Jana Pawła II, podkreślał, że jego największą zasługą było odwrócenie, zdawałoby się nieodwracalnej na świecie, tendencji wyrzucania Chrystusa z życia indywidualnego i społecznego, z kultury i ekonomii. Wielokrotnie wracały zatem słowa wypowiedziane przez Jana Pawła II pierwszego dnia pontyfikatu, by nie lękać się wierzyć w Chrystusa.
Bo papież Wojtyła wciąż nas pyta, czy nie lękamy się otworzyć życia na działanie Chrystusa. Ale co dziś oznacza: "nie lękać się"? Na to pytanie musimy już jednak odpowiedzieć sobie sami.