Poparcie dla integracji z Unią Europejską w klasie politycznej jest powszechne, ale dla większości Ukraińców to problem abstrakcyjny, bo Zachodu nie znają. Międzynarodowy biznes z Ukrainy ucieka, ponieważ boi się korupcji. Zmiana jest możliwa już w 2015 roku, bo w wyborach prezydenckich urzędująca głowa państwa nie ma raczej szans – to główne wnioski raportu o ukraińskiej transformacji, który na zlecenie Instytutu Studiów Wschodnich przygotował ukraiński Instytut Gorszenina.

Raport o ukraińskiej transformacji 2012 przedstawiono w Budapeszcie na szóstym Forum Europa – Ukraina. W świetle raportu, w Kijowie mało kto kwestionuje sens integracji z Unią. Wszystkie siły polityczne poza komunistami traktują integrację jako jedyną szansę dla słabej i aspirującej gospodarki ukraińskiej. Nawet w uznawanej za promoskiewską Partii Regionów potrzeba integracji jest akcentowana bardzo wyraźnie. Biznesowi partnerzy Janukowycza, jak choćby Rinat Achmetow, zakładają na Zachodzie przedstawicielstwa swoich firm i najwyraźniej ukraińską niezależność od Kremla traktują jako gwarancję biznesu. Sam Janukowycz jest ciągle liderem sondaży, ale wyrastają mu poważni konkurenci. Z dwudziestoprocentowym poparciem ledwie o głowę wyprzedza liderów opozycji.

Numerem dwa jest Witalij Kliczko z 14-procentowym poparciem. Tuż za nim siedząca ciągle w więzieniu Julia Tymoszenko, jej następca Arsenij Jacyniuk i lider partii Swoboda Oleg Tiachnybok. Wybory już w 2015 roku i nikt nie daje szans Janukowyczowi na reelekcję. Może co najwyżej wygrać pierwszą turę. W drugiej, o ile opozycja zjednoczy siły, raczej szans nie ma. Co to zmieni na Ukrainie? Trudno powiedzieć, bo w powszechnym przekonaniu Ukraina raczej nie zbliża się do Unii. To wciąż państwo, w którym gospodarcze profity zawłaszczają najbogatsi. Gospodarka to oligarchowie, nie naród – mówią eksperci. Dla większości Ukraińców integracja to problem abstrakcyjny. Szacuje się, że ponad połowa mieszkańców kraju nigdy za zachodnią granicą nie była i Zachodu po prostu nie rozumie. Jak ich przekonać do integracji? To pewnie jeden z najważniejszych problemów, jakie – wraz z rozwiązaniem realnych kłopotów gospodarczych – stoją przed lokalną klasą polityczną. I sprawa numer jeden: przekonanie europejskich partnerów, że inwestycja w Kijów ma sens. Samo podpisanie umowy stowarzyszeniowej w Wilnie w listopadzie tego roku – o ile do niego dojdzie – sprawy nie załatwi.