Niektórzy politycy, a wśród nich Radosław Sikorski (jeszcze cztery lata temu), widzieli nawet Rosję w NATO, choć większości to zawsze wydawało się niemożliwe. Moskwa od początku rozpadu swojego imperium wrogo odnosiła się do rozszerzenia Sojuszu na Wschód. Ale tej wrogości nie było wobec przyjmowania nowych członków do Unii Europejskiej. Tak jakby Rosja dostrzegała w niej jedynie sprawy gospodarcze i społeczne. A twardą politykę wyłącznie w NATO.
Teraz, dzięki Ukrainie, już wszyscy wiedzą, że Moskwie nie podoba się nie tylko członkostwo krajów Wschodu w Unii Europejskiej, ale nawet stowarzyszenie z nią. Że poruszy niebo i ziemię, by zbliżyć się do celu: odtworzenia imperium.
Rosja i Zachód, Rosja i Polska to dwa światy – sprzeczne interesy i inne wartości. I zadziwiająco zgodnie przyznawali to w Warszawie ministrowie Sikorski i Ławrow.
Pojawia się pytanie, jaką politykę Polska prowadzi wobec wielkiego sąsiada, z którym prawie wszystko ją dzieli? Któremu się nie podoba nasz wybór cywilizacyjny, czyli członkostwo w Sojuszu Północnoatlantyckim i Unii Europejskiej.
Wychodzi na to, że całkiem skuteczną i pragmatyczną.
Z bardzo ważnym zastrzeżeniem: skutków katastrofy smoleńskiej. Ta sprawa jest serią klęsk polskiego rządu w starciu z Putinem, Ławrowem, Anodiną. I doczeka się jeszcze wielu komentarzy.