Nie powinny nas omamić prokijowskie słowa Aleksandra Łukaszenki oraz przejawy niezależności od Moskwy, w geopolitycznej rozgrywce, bowiem jego satrapia to jeden z dwóch najbardziej na zachód wysuniętych bastionów rosyjskich. W perspektywie długoterminowej Polska powinna poświęcić jej nie mniejszą uwagę niż Ukrainie.
1
Z punktu widzenia Kremla Białoruś różni się na korzyść od Ukrainy, nie tylko obecnej, ?ale i tej z czasów Wiktora Janukowycza.
Przede wszystkim brakuje jej tożsamości. Nie ma historycznych bytów, do których mogłaby się odwołać. Kiepsko nadaje się do tej roli Wielkie Księstwo Litewskie, państwo o kulturze starobiałoruskiej, zanim przyjęło polską. Nie było wszak emanacją siły politycznej ruskiej, lecz litewskiej. Z kolei Białoruska Republika Ludowa z 1918 r. okazała się efemeryczna. Współczesna białoruskość jest miksem „tutejszości", sowietyzmu oraz kultu drugiej wojny światowej; ani język białoruski, ani kultura ludowa nie odgrywają już żadnej roli integracyjnej.
W takich warunkach łatwo było Łukaszence zbudować państwo jednego człowieka, które może przerodzić się w dynastyczne, jeśli baćko zdoła przekazać władzę swojemu synowi. Nie będzie to zresztą ewenement w przestrzeni postsowieckiej, podobny ustrój wypracował Azerbejdżan, ?także pozbawiony silnych odwołań historycznych. W przeciwieństwie do niego jednak Białoruś nie posiada ropy i gazu ziemnego, nie ma szans na ekonomiczną niezależność. Utraciła nawet kontrolę nad swoimi sieciami przesyłowymi gazu, a Rosja jest głównym odbiorcą jej eksportu; w niektórych gałęziach produkcji – jedynym.
Obecny układ polityczny w Mińsku może funkcjonować jedynie z rosyjskiej łaski. Moskwa nie ufa jednak swojemu satrapie, nie pozwoliła mu zmodernizować armii, w szczególności lotnictwa, odmawiając kredytowania dostaw nowoczesnego sprzętu wojskowego. W efekcie Łukaszenko ma siły zbrojne słabo wyposażone i wyszkolone, tkwiące głęboko w epoce sowieckiej pod względem struktury, mentalności, metod szkoleniowych. ?Bez pomocy rosyjskiej nie ma ono szans w ewentualnej wojnie, na przykład z Polską. Nie dotyczy to jednak obrony powietrznej zintegrowanej w pełni z systemem rosyjskim, gdyż jest ona pierwszą linią osłony samej Rosji przed uderzeniami lotniczymi i rakietowymi.