Cichy wróg na Białorusi

Uwaga Polski skupiona na Ukrainie odwróciła się od Białorusi. Dla Kremla państwa niemal idealnego, półniezależnej, ale zawsze wiernej satrapii. Tymczasem, jeśli kiedyś staniemy przed groźbą rosyjskiej agresji, przyjdzie ona właśnie z terytorium Białorusi (oraz Królewca), nie zaś z Ukrainy.

Publikacja: 25.04.2014 20:16

Andrzej Talaga

Andrzej Talaga

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompala

Nie powinny nas omamić prokijowskie słowa Aleksandra Łukaszenki oraz przejawy niezależności od Moskwy, w geopolitycznej rozgrywce, bowiem jego satrapia to jeden z dwóch najbardziej na zachód wysuniętych bastionów rosyjskich. W perspektywie długoterminowej Polska powinna poświęcić jej nie mniejszą uwagę niż Ukrainie.

1

Z punktu widzenia Kremla Białoruś różni się na korzyść od Ukrainy, nie tylko obecnej, ?ale i tej z czasów Wiktora Janukowycza.

Przede wszystkim brakuje jej tożsamości. Nie ma historycznych bytów, do których mogłaby się odwołać. Kiepsko nadaje się do tej roli Wielkie Księstwo Litewskie, państwo o kulturze starobiałoruskiej,  zanim przyjęło polską. Nie było wszak emanacją siły politycznej ruskiej, lecz litewskiej. Z kolei Białoruska Republika Ludowa z 1918 r. okazała się efemeryczna. Współczesna białoruskość jest miksem „tutejszości", sowietyzmu oraz kultu drugiej wojny światowej; ani język białoruski, ani kultura ludowa nie odgrywają już żadnej roli integracyjnej.

W takich warunkach łatwo było Łukaszence zbudować państwo jednego człowieka, które może przerodzić się w dynastyczne, jeśli baćko zdoła przekazać władzę swojemu synowi. Nie będzie to zresztą ewenement w przestrzeni postsowieckiej, podobny ustrój wypracował Azerbejdżan, ?także pozbawiony silnych odwołań historycznych. W przeciwieństwie do niego jednak Białoruś nie posiada ropy i gazu ziemnego, nie ma szans na ekonomiczną niezależność. Utraciła nawet kontrolę nad swoimi sieciami przesyłowymi gazu, a Rosja jest głównym odbiorcą jej eksportu; w niektórych gałęziach produkcji – jedynym.

Obecny układ polityczny w Mińsku może funkcjonować jedynie z rosyjskiej łaski. Moskwa nie ufa jednak swojemu satrapie, nie pozwoliła mu zmodernizować armii, w szczególności lotnictwa, odmawiając kredytowania dostaw nowoczesnego sprzętu wojskowego. W efekcie Łukaszenko ma siły zbrojne słabo wyposażone i wyszkolone, tkwiące głęboko w epoce sowieckiej pod względem struktury, mentalności, metod szkoleniowych. ?Bez pomocy rosyjskiej nie ma ono szans w ewentualnej wojnie, na przykład z Polską. Nie dotyczy to jednak obrony powietrznej zintegrowanej w pełni z systemem rosyjskim, gdyż jest ona pierwszą linią osłony samej Rosji przed uderzeniami lotniczymi i rakietowymi.

2

W takiej sytuacji może dziwić śmiałość Łukaszenki w poparciu dla integralności terytorialnej Ukrainy, potępienie federalizacji tego kraju i uznanie władz w Kijowie. Zachęciła ona nawet premiera Tuska do rozmowy z prezydentem Białorusi, pierwszej w wykonaniu lidera państwa unijnego po rozgonieniu pokojowej demonstracji po wyborach w 2010 r.

Słowa Łukaszenki jednak nie oddają jego intencji. Złamał wszak obietnice dane ministrom spraw zagranicznych Polski i Niemiec w sprawie unikania represji politycznych oraz przeprowadzenia reform wewnętrznych. Nie on jeden zresztą. Pouczającą lekcją są negocjacje z Janukowyczem w kwestii uwolnienia Julii Tymoszenko i podpisania umowy stowarzyszeniowej Ukrainy z UE, on także mówił jedno, a robił drugie. Słowa postsowieckich satrapów mają inne znaczenie i cele niż w świecie cywilizacji, są narzędziem bieżącej polityki, w żadnym zaś wypadku zobowiązującymi do czegokolwiek deklaracjami.

3

Cokolwiek by Łukaszenko mówił, będzie posłuszny Moskwie w kwestiach strategicznych. ?400 kilometrów granicy polsko-białoruskiej pozostanie otwartą arterią dla rosyjskich wojsk, jeśli tylko zechciałyby ruszyć na zachód.

Jednak obalenie satrapy przez uliczną rewoltę, jeśli nawet byłoby kiedykolwiek możliwe, nie rozwiązuje problemu. ?Aby Polska mogła czuć się bezpieczna od strony ?Białorusi, Mińsk musiałby przeorientować swoje relacje gospodarcze, dokonać głębokich reform wewnętrznych, a także – z braku silnej tożsamości – zbudować ideę państwową wokół integracji europejskiej. Biorąc pod uwagę porażki z przeszłości, to zadanie wydaje się przerastać ?możliwości Polski, niemniej ani przez chwilę nie należy go zaniedbywać. Kropla drąży skałę, jak mówi porzekadło, a tu chodzi o nasze elementarne ?bezpieczeństwo.

Nie powinny nas omamić prokijowskie słowa Aleksandra Łukaszenki oraz przejawy niezależności od Moskwy, w geopolitycznej rozgrywce, bowiem jego satrapia to jeden z dwóch najbardziej na zachód wysuniętych bastionów rosyjskich. W perspektywie długoterminowej Polska powinna poświęcić jej nie mniejszą uwagę niż Ukrainie.

Z punktu widzenia Kremla Białoruś różni się na korzyść od Ukrainy, nie tylko obecnej, ?ale i tej z czasów Wiktora Janukowycza.

Pozostało 89% artykułu
Komentarze
Bogusław Chrabota: Tusk zdecydował ws. TVN i Polsatu. Woluntaryzm czy konieczność
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Artur Bartkiewicz: TVN i Polsat na liście firm strategicznych, czyli świat już nie będzie taki sam
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Być sigmą – czemó młodzi wymyślają takie słówka?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Kurs na gospodarczy patriotyzm i przeciw globalizacji. Pożegnanie Rafała Trzaskowskiego z liberalizmem
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Komentarze
Dlaczego Mercosur jest gospodarczą i geopolityczną szansą dla Unii Europejskiej