Podium, po oficjalnym ogłoszeniu wyników pierwszej tury, nie przyniosło zaskoczenia. Pierwszy – jak prognozowano – jest Rafał Trzaskowski, do drugiej tury wejdzie z nim Karol Nawrocki, trzecie miejsce zajął Sławomir Mentzen. Ale to tylko pozory. W istocie te wybory przyniosły tektoniczne zmiany w polskiej polityce, które dla obecnej klasy politycznej powinny być dzwonkiem alarmowym.
Jaka jest prawdziwa cena zwycięstwa Rafała Trzaskowskiego w pierwszej turze?
Rafał Trzaskowski, otrzymując 31,36 proc głosów, nieznacznie poprawił swój wynik sprzed pięciu lat (o 0,8 pkt proc.) oraz wynik Koalicji Obywatelskiej z 2023 r. (o 0,6 pkt proc.). To wynik stabilny, ale biorąc pod uwagę przewagę, jaką miał w sondażach, jak również zaangażowanie całej partii, premiera itp. w jego kampanię, trudno uznać to za szczególny sukces. Trudno też uznać za sukces przegonienie Karola Nawrockiego o 1,8 pkt proc. w sytuacji, w której kandydat PiS stał się przed wyborami bohaterem afery z kawalerką przejętą od pana Jerzego.
Jeśli spojrzeć, jak rozłożyły się głosy na przedstawicieli partii tworzących koalicję 15 października, Donald Tusk ma powody do zmartwień, ponieważ ledwo przekroczyli 40 proc. głosów. To ostrzeżenie dla rządu, ponieważ kandydat opozycji będzie próbował drugą turę zmienić w wotum nieufności dla obecnej władzy.
Ani Szymonowi Hołowni (4,99 proc.), ani Magdalenie Biejat (4,23 proc.) nie udało się przekonać wyborców, że będąc członkami koalicji rządzącej, mogą wiarygodnie krytykować działania rządu. W efekcie możliwość utrzymania większości przez obecną koalicję w przyszłym Sejmie staje pod znakiem zapytania. Można też się spodziewać tarć w koalicji w związku ze słabymi wynikami przedstawicieli Trzeciej Drogi i Lewicy.