W tej jednej sprawie – co w polskiej polityce wciąż rzadkie – jesteśmy niemal doskonale zgodni. To kwestia tego, czy Polska oraz inne kraje NATO winny wysłać swoich żołnierzy na ukraińskie fronty. Dopuszcza taką możliwość zaledwie co dziesiąty z nas. Aż trzy czwarte, niezależnie od przebadanych grup, temu się sprzeciwia. Wyniki sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej” są jednoznaczne.
Czytaj więcej
Polacy nie chcą, aby żołnierze z naszego kraju oraz z innych krajów NATO zostali wysłani na Ukrainę.
Czy niechęć Polaków do wysłania wojsk na Ukrainę dziwi?
Ani trochę. Przez ponad dwa lata jesteśmy bowiem ciągle trenowani w prostej logice: NATO w Polsce to gwarancja pokoju i bezpieczeństwa, NATO w Ukrainie to wojna światowa. I nawet jeśliby to była nieprawda, Polacy zapewne szybko nie zmienią zdania. Tak głęboko siedzi ten schemat w głowie.
Co ciekawe, najbardziej labilną grupą wśród badanych są ludzie, którzy w tej sprawie nie mają zdania. Średnio to 15 proc. badanych. Niemniej w szczególnych grupach ten wskaźnik rośnie. Wyższy jest wśród mieszkańców wsi oraz osób deklarujących się jako wierzące i praktykujące. Najwyższy wskaźnik niezorientowanych dotyczy grupy wyborców PiS. To prawie jedna trzecia z badanych. O czym to świadczy? Zapewne o tym, że partia Jarosława Kaczyńskiego jest w sprawie pomocy Ukrainie rozdarta. Z jednej strony nie kwestionuje się militarnej pomocy dla Kijowa, z drugiej bije w Ukrainę jako przeciwnika choćby polskich rolników. Efekt? Pomieszanie z poplątaniem i spory odsetek postaw niejednoznacznych.
Co z tych badan wynika?
Wnioski nie są optymistyczne. O ile bowiem jasne jest, że nawet w sytuacjach krytycznych rząd nie poważy się na podjęcie tematu wysłania polskich wojskowych na wschód, to można mieć obawy, czy aby ta postawa nie skutkuje coraz większym dystansem polskich władz dla wspierania planów akcesji Ukrainy do obu wspólnot zachodnich. Ta polska niechęć może oznaczać powolne zamykanie się okienka akcesyjnego dla Ukrainy.