„Mamy to!” – tak zareagował Donald Tusk na deklarację przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen o odblokowaniu 137 mld euro funduszy europejskich dla Polski. Jest się z czego cieszyć, bo Niemka zagrała pokerowo. Mimo spodziewanego oporu ze strony prezydenta Andrzeja Dudy uznała, że przywrócenie rządów prawa i demokracji nas Wisłą jest przesądzone.
Czytaj więcej
Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen po spotkaniu z premierem Donaldem Tuskiem i szefem rządu Belgii Alexandrem De Croo ws. m.in. KPO poinformowała, że unijne pieniądze dla Polski zostaną odblokowane. Chodzi o 137 mld euro - zaznaczyła. - Mamy to! - wyraził zadowolenie Tusk.
Dlaczego Ursula von der Leyen dała Polsce prezent
Za taką decyzją stoi przede wszystkim logika polityczna: chęć pokazania innym krajom, którymi rządzą (Włochy) lub mogą rządzić (Francja) populiści, jak bardzo opłaca się respektować reguły państwa prawa. Ale jest też logika bardziej osobista. Ursula von der Leyen potrzebuje poparcia Donalda Tuska, aby uzyskać drugi mandat na czele Komisji Europejskiej.
Taką samą śmiałością Niemka charakteryzowała się do niedawna również wobec Kijowa. To von der Leyen stała za decyzją o uznaniu Ukrainy za kraj kandydacki do członkostwa w Unii Europejskiej – nawet jeśli nie spełniała ona po temu wielu warunków (praworządność, korupcja, niezależność sadownictwa). To także przy zaangażowaniu von der Leyen przywódcy UE w grudniu zeszłego roku podjęli decyzję o rozpoczęciu rokowań akcesyjnych.
Do tej pory zakładano, że te rozmowy rozpoczną się w marcu. Teraz jednak wiadomo, że najwcześniej stanie się to w przyszłym roku. Nie może być o tym mowy w drugiej połowie roku, gdy przewodnictwo w UE sprawuje bliski Władimirowi Putinowi Viktor Orbán. A wcześniej, czyli jeszcze przed wyborami do Parlamentu Europejskiego w czerwcu, Bruksela też nie widzi już takiej możliwość.