Najwyraźniej jest jednak granica tego szaleństwa. Jeszcze w weekend w Kędzierzynie-Koźlu Jarosław Kaczyński oddawał się rytualnemu atakowi na naszego zachodniego sąsiada. „Niemcy są obecnie najsilniejszym państwem UE; próbują stworzyć jakiś szerszy, zdominowany przez Niemców twór, a życie pod butem to jest zło” – przekonywał prezes, najwyraźniej wskazując swojemu elektoratowi, na 10 miesięcy przed wyborami, kto jest winien blokadzie pieniędzy z KPO i szerzej zapaści gospodarczej naszego kraju. Gdy za wschodnią granicą toczy się wojna i Zachód musi jak najmocniej zwierać szyki, trudno uniknąć konkluzji, że w myśleniu Kaczyńskiego ważniejszy jest interes partyjny od polskiej racji stanu.

Na szczęście to jednak tylko gra. W poniedziałek szef MON Mariusz Błaszczak „przyjął z satysfakcją” złożoną dzień wcześniej przez Berlin propozycję umieszczenia w naszym kraju baterii Patriot oraz udziału niemieckich myśliwców Eurofighter w patrolowaniu polskiego nieba. Są niezbędne, bo na dostawę zamówionych u Amerykanów podobnych baterii obrony przeciwlotniczej przyjdzie nam jeszcze poczekać.

Czytaj więcej

Niemcy zaoferowały Polsce systemy Patriot

Niemiecka inicjatywa nie jest próbą nowego otwarcia w relacjach z Warszawą. Berlin zdecydowanie stoi za strategią Komisji Europejskiej pryncypialnego podejścia do praworządności nad Wisłą i wstrzymania wypłaty środków z KPO, dopóki nie zostanie przywrócona niezależność polskich sądów. Jednak jak tłumaczy minister obrony Christine Lambrecht, wzmocnienie polskiej obrony przeciwlotniczej jest konieczne, aby NATO, a więc i Niemcy, nie zostały wciągnięte w wojnę z Rosją. To wniosek, jaki najwyraźniej wyciągnięto w Berlinie w reakcji na dwa pociski, jakie w minionym tygodniu spadły na Polskę. Choć ostatecznie okazało się, że najpewniej były to rakiety ukraińskiej obrony, które niechcący przekroczyły granicę, kryzys mógł się wymknąć spod kontroli. Jest więc wielce prawdopodobne, że zarówno niemiecka oferta, jak i odpowiedź Polski na nią była koordynowana z Amerykanami.

Niemcy są gotowe na więcej, łącznie z rozmieszczeniem na terenie Polski oddziałów Bundeswehry. Takie jednostki od dawna stacjonują na Litwie. Dla polskiego rządu to byłoby jednak za wiele. Chyba że działania wojenne na Ukrainie przybiorą jeszcze bardziej niebezpieczny obrót.