To były największe konsultacje w dziejach Unii Europejskiej. Na pytanie Komisji Europejskiej, co zrobić ze zmianą czasu, odpowiedziało w lipcu i sierpniu 2018 r. aż 4,6 mln osób z 28 krajów UE. I aż 84 proc. z nich stwierdziło: skasować ten uciążliwy zwyczaj.
Argumenty przeciw przestawianiu zegarka są mocne: dwa razy w roku dezorganizuje to transport publiczny, a przede wszystkim burzy rytm dzienny pół miliarda Europejczyków, ze szkodą dla zdrowia i samopoczucia. Argumenty „za” zniknęły wraz ze zmianami gospodarczymi i społecznymi, jakie zaszły przez w Europie przez minione sto lat. Godziny aktywności zawodowej większości jej mieszkańców przesunęły się z 6-14 na 9-17 i 10-18. W efekcie, po przejściu na czas zimowy kończy się pracę przy żarówce, a do domu wraca ciemną nocą.
Czytaj więcej
Mimo głośnej rezolucji PE polskie władze przyznają, że nie wiadomo, czy kiedykolwiek przestaniemy przestawiać zegarki. W tym roku czas na zimowy zmieniamy w nocy z 29 na 30 października - o godzinie 3 nad ranem 30 października wskazówki zegarka należy przesunąć na godzinę 2.
W zasadzie dzisiaj jest tylko jeden argument za utrzymaniem zmiany czasu: robimy tak z przerwami od stu lat. Ale to argument – przyznajmy – bez sensu.
Tym, smutniejsze, że po największej w dziejach UE akcji konsultacyjnej prace nad likwidacją zmiany czasu stanęły w miejscu. Najpierw nie miał do nich serca minister transportu Austrii, przewodniczącej wówczas Unii. Potem była pandemia, wreszcie wojna w Ukrainie i kryzys energetyczny. Ale to nie jest argument, by nic z tym nie robić.