Bogusław Chrabota: Dlaczego Izrael nie wesprze militarnie Ukrainy

Sytuacja geopolityczna Izraela i Ukrainy jest dość podobna. Oba kraje są w permanentnym zagrożeniu wojną, obu musi zależeć na solidarności świata Zachodu w kwestii ich niepodległego istnienia. Izraelczycy jakby nie chcą tego zrozumieć.

Publikacja: 22.10.2022 12:00

Premier Izraela Jair Lapid (w środku) i minister obrony Beni Ganc (po prawej)

Premier Izraela Jair Lapid (w środku) i minister obrony Beni Ganc (po prawej)

Foto: AFP

"Staliśmy po stronie Ukrainy. Byliśmy pierwsi i jeśli się nie mylę, pozostajemy jedynym krajem, który wysłał szpital polowy do Ukrainy, wysłaliśmy i wysyłamy pomoc humanitarną. (…) Oczywiście głosowaliśmy w ONZ za jednoznacznym potępieniem zarówno samej inwazję, jak i masakry w Buczy" – mówi premier Izraela Yair Lapid. W przeciwieństwie do państw Zachodu broni jednak walczącej Ukrainie dostarczać nie zamierza. Zapytany, dlaczego Izrael nie może wysłać np. systemów obrony powietrznej odpowiada, że: "to byłoby pewne przekroczenie granic". 

Czytaj więcej

Izrael nie wyśle broni na Ukrainę. Może przekazać systemy ostrzegania

Jakich granic? – wypadałoby zapytać Lapida. I jakie „interesy”, bo na nie się powołuje, rozstrzygają o tym, że Izrael broni do Kijowa prawdopodobnie dostarczać nie będzie. Czyżby kwestie polityki zagranicznej? Cóż, główni sojusznicy Jerozolimy, w tym jej filar bezpieczeństwa, czyli Stany Zjednoczone w sprawie wywołanego przez Putina konfliktu mają postawę jednoznaczną. Podobnie większość izraelskich sojuszników z NATO. Poza Turcją Erdogana, który mimo pozorów współpracy, ze względu na kwestie palestyńską do największych wielbicieli Izraela nie należy. Czynnikiem istotniejszym jest równowaga na Bliskim Wschodzie, gdzie – jak pamiętamy – Rosja jest aktywna nie tylko politycznie, ale i militarnie (Syria). Obecność Rosjan na izraelskiej granicy Lapid identyfikuje jako element stabilizujący i gwarantujący bezpieczeństwo, przynajmniej od strony Iranu, który współpracując z reżimem Asada może wykorzystać terytorium Syrii do ataków cele w Izraelu. 

Ludzie z kręgu Naszego Domu Izraela mają zwykle poglądy jawnie prokremlowskie, a byli obywatele ZSRR, jak choćby powszechnie identyfikowany w Federacji Rosyjskiej Jakow Kedmi, są często obecni w kremlowskiej telewizji

Tyle, że przestrzeni lotniczej w Syrii strzegą Rosjanie, i Iran bez ich zgody akcji takiej nie podejmie (pisze o tym na naszych stronach Jerzy Haszczyński). To bez wątpienia najważniejsza z przyczyn, ze względu na które Lapid unika konfrontacji z Putinem, a tym byłoby – w przekonaniu Rosjan – dozbrajanie Ukrainy. Ale nie jedyna. Międzynarodowe relacje Izraela trzeba bowiem widzieć też w szerszym geopolitycznym kontekście. Bliski Wschód, wciąż beczka prochu, niemal w całości jest w kwestii wojny Putina oficjalnie neutralny, ale jeśli chodzi o opinię publiczną, gruntownie pro-rosyjski. Słychać te poglądy z wielu stolic regionu. Ostry kurs na Moskwę jest niczym innych jak echem lokalnego anty-amerykanizmu; od Teheranu, przez Bejrut, aż po Algier dominuje putinowska narracja, że wojna na Ukrainie to nic innego jak działania obronne Rosji przeciw militarnej ekspansji Ameryki i NATO. 

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Wojna przyspieszyła zieloną transformację

W Jerozolimie i Tel Awiwie to echo musi brzmieć wyjątkowo potężnie. Niezależnie jednak od uwarunkowań polityki zagranicznej, liczy się też lokalna opinia publiczna, w której głos świeżych wciąż emigrantów z Rosji to ważny element debaty. I partie ich reprezentujące. Najważniejszą jest Nasz Dom Izrael, kierowany przez urodzonego w Kiszyniowie Avigdora Liebermana, obecnego w izraelskiej polityce od końca lat 90. To właśnie on, zrywając porozumienie z Benjaminem Netanjahu po wyborach w 2019 roku spowodował odsunięcie dotychczasowego premiera od władzy. W aktualnym rządzie Lapida jest aż trzech ministrów wywodzących się z partii Liebermana, a on sam dzierży tekę ministra finansów. Mimo, iż Nasz Dom Izrael ma dziś Knesecie tylko ośmiu deputowanych, właśnie od ich poparcia często zależy sklejanie koalicji rządowych, zapewne także tej którą wyłonią tegoroczne przyspieszone wybory do Knesetu. By kwestię Liebermana i jego partii domknąć, wypada powiedzieć, że mówi się o niej, iż jest wodzowska, a samego Liebermana nie tylko jego przeciwnicy porównują często do Putina. 

Jakie są jego poglądy w sprawie wojny w Ukrainie – nie trzeba zgadywać. Ludzie z kręgu Naszego Domu Izraela mają zwykle poglądy jawnie pro-putinowskie, a byli obywatele ZSRR, jak choćby popularny w Rosji Yaakov Kedmi są często obecni w kremlowskiej telewizji. To jest otoczenie, które ma istotny wpływ na wstrzemięźliwość Lapida w sprawie dostaw broni dla Ukrainy. W jego przypadku to realizm; wie, że forsowanie takiej pomocy dla Kijowa przyczyniło by mu niepotrzebnych kłopotów w polityce krajowej i międzynarodowej. Tyle, że te i tak są nieuchronne. Niezbyt przyjazna dla Jerozolimy zachodnia opinia publiczna kiedyś przypomni, że sytuacja geopolityczna Izraela i Ukrainy jest dość podobna. Oba kraje zderzają się z sąsiedztwem nieakceptujących ich bytu państwowego potęg. Dla Kijowa to Rosja, dla Jerozolimy wrogi jej świat arabski i jawnie negacjonistyczny Iran. Oba są w permanentnym zagrożeniu wojną (dla Izraela to ryzyko, w Ukrainie wojna faktyczna), obu musi zależeć na solidarności świata Zachodu w kwestii ich niepodległego istnienia. Izraelczycy jakby nie chcieli się z tym pogodzić. Przyjąć za oczywiste, że jadą na tym samym wózku historii. To niezrozumienie może zostać zapamiętane. I przypomnieć o sobie w momencie, gdy groza historii zawiśnie nad przyszłością Tel Awiwu. 

"Staliśmy po stronie Ukrainy. Byliśmy pierwsi i jeśli się nie mylę, pozostajemy jedynym krajem, który wysłał szpital polowy do Ukrainy, wysłaliśmy i wysyłamy pomoc humanitarną. (…) Oczywiście głosowaliśmy w ONZ za jednoznacznym potępieniem zarówno samej inwazję, jak i masakry w Buczy" – mówi premier Izraela Yair Lapid. W przeciwieństwie do państw Zachodu broni jednak walczącej Ukrainie dostarczać nie zamierza. Zapytany, dlaczego Izrael nie może wysłać np. systemów obrony powietrznej odpowiada, że: "to byłoby pewne przekroczenie granic". 

Pozostało 89% artykułu
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: PiS nie skończy jak SLD. Rozliczenia nie pogrążą Kaczyńskiego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Edukacja zdrowotna? Nie można ciągle myśleć o seksie
Komentarze
Bogusław Chrabota: Tusk zdecydował ws. TVN i Polsatu. Woluntaryzm czy konieczność
Komentarze
Artur Bartkiewicz: TVN i Polsat na liście firm strategicznych, czyli świat już nie będzie taki sam
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Być sigmą – czemó młodzi wymyślają takie słówka?