W kwestii personalnej obsady stanowiska gubernatora Kaliningradu po przejęciu w formie referendum obwodu przez Czechów, zdecydowanie najlepszym kandydatem jest Wodnik Szuwarek. Żadna tam Makowa Panienka. Propozycję Krecika rosyjscy mieszkańcy Kaliningradu mogliby uznać za niepoważną (no, sami sobie powiedzcie, czy jest poważna), a Żwirka i Muchomorka nie zaakceptować ze względów obyczajowych. To przecież konserwatywna społeczność.
Rumcajs (jednak zbój) nadawałby się jedynie na lokalnego siłowika, szefa FSB czy czegoś takiego z czeskim akcentem. Hanka przy okazji mogłaby robić za lokalną celebrytkę, kogoś na kształt warszawskiej Rozenkovej, acz po przeszkoleniu.
Czytaj więcej
W specjalnym przesłaniu gubernator rosyjskiej enklawy na terenie Unii ostrzegł mieszkańców przed szerzeniem plotek, zapewnił, że obwód kaliningradzki jest bezpieczny dzięki Iskanderom, a miejscowy biznes powinien wspomagać poborowych ubraniami i sprzętem.
Wróćmy jednak do Szuwarka. Skąd ta sugestia kompetencji? Wynika oczywiście z historii. Kaliningrad to ujście rzeki Pregoły, ze sto lat temu niestety uregulowane przez Niemców. Niemniej, wcześniej były to bagna, bagna i bagna. Komary, czaple i mewy. Generalnie środowisko wilgotne i nieprzyjemne. Tylko wodnik czuje się w nim dobrze.
Centrum tego miasteczka mieści się na wyspie Knipawie. Oblewająca ją rzeka była dla mieszkających tam niegdyś Prusów fosą. Na pomysł wybudowania nad tym bagnem mostów wpadli dopiero Niemcy. Ale wróćmy do Prusów. Mieszkaliby tam pewnie do dziś, gdyby nie czeski król Przemysł Otokar II, który wraz z krucjatą najechał te ziemie w 1255 roku, Prusów pokonał i oddał te tereny – zapewne czasowo – krzyżakom. Dowodem owej czasowości było nazwanie pierwszego krzyżackiego zamku na cześć Przemysła Otokara II Regiomontium, a potem wyrosłego tam miasta Koenigsbergiem, a po naszemu Królewcem.