Bogusław Chrabota: Ziobro na kolanach. Ogrywany przez Kaczyńskiego i Bąkiewicza

Ziobro czuje, że traci punkty i monopol. Daje się ograć z prawej strony, czego pewnie dotąd się nie spodziewał. Efekty widać w sondażach; Solidarna Polska ma mniej niż procent poparcia. Czy już rozumie, że wpadł w pułapkę, którą sam sobie zgotował?

Publikacja: 02.08.2022 16:33

Zbigniew Ziobro

Zbigniew Ziobro

Foto: PAP/Marcin Gadomski

Pozornie atakowanie Niemców, „tęczowych” czy Unii Europejskiej jest modne. Pozornie politycznie się opłaca. W czasie uruchomionej już kampanii wyborczej robi to konsekwentnie Jarosław Kaczyński. Buduje sylogizm; opozycja to wróg suwerenności, bo opowiada się za tęczową Unią, a Unia to tradycyjnie wrodzy nam Niemcy. Realne polityczne ryzyko dla kraju, któremu przeciwstawić się może w trosce o los nas – Polaków – tylko PiS.

Skoro takie poglądy głosi Kaczyński, to trzeba iść mu w sukurs – główkuje organizator marszów narodowców Robert Bąkiewicz, haniebnie wykorzystując do tego obchody Powstania Warszawskiego. Brunatny tłum wlokący się za Bąkiewiczem skanduje: „precz z Unią”, choć nie jest jasne, czy to postulat polexitu, likwidacji samej Unii czy też zwykła moskiewska prowokacja (zapewne wszystko razem).

Co do Kaczyńskiego, to bez wątpienia prowadzi nie tylko swoją tradycyjną grę z Brukselą, ale przede wszystkim buduje polityczną rzeczywistość zastępczą, mającą zasłonić realne problemy, jak inflacja, pauperyzacja czy brak środków na kolejne transfery. A nuż Polacy po raz kolejny dadzą się nabrać. I kolejny raz będzie można wygrać wybory na ludzkim strachu.

Bąkiewicz oczywiście tego nie rozumie i po prostu chce się wedrzeć do politycznego mainstreamu, brutalizując i wyostrzając słowa oraz myśli prezesa. Już się widzi w Sejmie, rządzie albo jeszcze lepiej – w europarlamencie, bo tam realna kasa.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Bąkiewicz na rocznicy powstania, czyli między flagą tęczową a brunatną

Za to wszystko świetnie rozumie (i zapewne cierpnie mu skóra) Zbigniew Ziobro. To muszą być dla niego trudne chwile, bo przecież to on wiele lat temu zainwestował politycznie w eurosceptycyzm. To on konsekwentnie od lat zwalcza tęczową Unię Europejską i mówi o zagrożeniu suwerenności. To w końcu on, nie Kaczyński, postawił wszytko, by dorwać się do antyunijnego elektoratu, któremu najbliżej było niedawno do Konfederacji. A tu nagle znajdują się lepsi; Kaczyński bogaty w polityczną siłę PiS, Bąkiewicz gotów do najbardziej prymitywnej retoryki.

Ziobro czuje, że traci punkty i monopol. Daje się ograć z prawej strony, czego pewnie dotąd się nie spodziewał. Efekty widać w sondażach; Solidarna Polska ma mniej niż procent poparcia. Czy już rozumie, że wpadł w pułapkę, którą sam sobie zgotował? Sojusz z PiS-em krępował go w kwestiach krytyki Unii i jej relacji z rządem, którego był i wciąż jest częścią. Nie mógł być na tyle radykalny, by zawłaszczyć temat. A teraz przychodzą cwaniacy i podejmują sztandar podnoszony dotąd przez Ziobrę, choć z musu – nieśmiało.

Czy uda się przetrwać ten kryzys? I dzięki czemu? Co nowego wymyślą jego spin doktorzy, skoro antyeuropejskość zawłaszczył retorycznie Kaczyński, a na ulicach Bąkiewicz. Pomysłu na razie nie widać (ustawę o obronie chrześcijaństwa pomińmy). Ale – jak napisałem na początku – antyeuropejskość w polityce tylko pozornie się opłaca. Mimo, że w przypadku Solidarnej Polski konsekwentnie głoszona od lat, nie dała tej partii ani słupków, ani silnej tożsamości. Bąkiewicz, całkiem słusznie ma opinię oszołoma, a PiS ma wciąż elektorat socjalny i kilka innych pracujących wyborczo haseł. Poparcie dla Konfederacji konsekwentnie spada, co powoduje, że ta formacja balansuje na granicy progu wyborczego.

Zbigniew Ziobro jest w kropce. Jego partia słabnie i może za chwilę ulec anihilacji

Można to różnie interpretować, ale jedna myśl nasuwa się sama; możliwe, że Polacy nie są aż tak antyeuropejscy jak myśli prawica, a kryzys i wojna mogła nawet (co jest całkiem racjonalne) wzmocnić kurs na europejską solidarność Polaków. Oznaczałoby to, że bicie w Unię Europejską może być wyborczo przeciwskuteczne. A Jarosław Kaczyński stawiając na tę retorykę, prowadzi swoją partię na zatracenie. Zresztą ostatnio przerwał objazd Polski i zamilkł. Może zrozumiał, że to błędna ścieżka i szykuje nową strategię. Zapewne wymyśli coś nowego, ale Zbigniew Ziobro jest w kropce. Jego partia słabnie i może za chwilę ulec anihilacji. Czy ktoś będzie jej żałował?

Pozornie atakowanie Niemców, „tęczowych” czy Unii Europejskiej jest modne. Pozornie politycznie się opłaca. W czasie uruchomionej już kampanii wyborczej robi to konsekwentnie Jarosław Kaczyński. Buduje sylogizm; opozycja to wróg suwerenności, bo opowiada się za tęczową Unią, a Unia to tradycyjnie wrodzy nam Niemcy. Realne polityczne ryzyko dla kraju, któremu przeciwstawić się może w trosce o los nas – Polaków – tylko PiS.

Skoro takie poglądy głosi Kaczyński, to trzeba iść mu w sukurs – główkuje organizator marszów narodowców Robert Bąkiewicz, haniebnie wykorzystując do tego obchody Powstania Warszawskiego. Brunatny tłum wlokący się za Bąkiewiczem skanduje: „precz z Unią”, choć nie jest jasne, czy to postulat polexitu, likwidacji samej Unii czy też zwykła moskiewska prowokacja (zapewne wszystko razem).

Pozostało 82% artykułu
Komentarze
Michał Kolanko: „Zderzaki” paradygmatem polityki szefa PO, czyli europejska roszada Donalda Tuska
Komentarze
Izabela Kacprzak: Premier, Kaszub, zrozumiał Ślązaków
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Hołownia krytykuje Tuska za ministrów na listach do PE?
Komentarze
Estera Flieger: Uśmiechnięty CPK imienia Olgi Tokarczuk
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Wielka polityka zagraniczna, krajowi zdrajcy i złodzieje. Po exposé Radosława Sikorskiego