Michał Szułdrzyński: Co Joe Biden chciał powiedzieć PiS

Gdy Amerykanie ostrzegali nas przed agresywnymi planami Rosji, PiS urządzał antyunijne i antyzachodnie spotkania z sojusznikami Putina. W chwili próby rząd widzi, gdzie jest Polska, a gdzie Węgry Orbána. I oby wyciągnął z tego wnioski.

Publikacja: 26.03.2022 20:58

Joe Biden

Joe Biden

Foto: AFP

Przemówienie prezydenta USA Joe Bidena na Zamku Królewskim w Warszawie miało wielu adresatów. Z pewnością z uwagą słuchano go na Kremlu, gdy Biden mówił, że Putin musi odejść. Z pewnością wlewało nadzieję i otuchę w serca walczącej Ukrainy. Ale też było skierowane do polskich elit politycznych.

W Pałacu Prezydenckim prezydent USA podkreślał wartości, które nas łączą: wolność, niezależność mediów, prawo obywateli do głosu i przejrzystość rządów. Na Zamku Królewskim mówił o wspólnocie demokratycznych państw opartej na praworządności.

Czytaj więcej

Joe Biden w Warszawie: Putin nie może pozostać u władzy

Już wkrótce po wystąpieniu Bidena politycy PiS z nieskrywaną satysfakcją podkreślali, że ze słów Bidena wynika, że uważa Polskę za demokrację, kraj praworządny, w którym media cieszą się wolnością, więc cała narracja opozycji oto bierze w łeb.

Cieszmy się dobrym samopoczuciem polityków PiS. Ale to oni powinni sobie odpowiedzieć dziś na pytanie, czy dalej mają plany budowy nieliberalnej demokracji? Czy dalej chcą szukać trzeciej drogi między Wschodem i Zachodem? Czy chcą dalej kontynuować zmiany w wymiarze sprawiedliwości, które większość wolnego świata ocenia krytycznie, jako próbę zmniejszenia jej niezależności? Stanięcie po stronie Ameryki w wojnie z autokracjami oznacza, że PiS wszelkich zamordystycznych ciągot będzie się musiał wyrzec.

Reklama
Reklama

Dziś znów Polska stanęła przed historyczną szansą. Jako największe państwo regionu i sąsiad Ukrainy jesteśmy miejscem, na którym skupiają się dziś spojrzenia całego świata. To raczej dar od losu niż zasługa rządzących. Prezes Kaczyński jeszcze wiosną ubiegłego roku uważał, że Polska powinna się od świata zachodniego odizolować. A gdy już Amerykanie ostrzegali nas przed agresywnymi planami Rosji, PiS urządzał antyunijne i antyzachodnie spotkania z sojusznikami Putina. W chwili próby rząd widzi, gdzie jest Polska, a gdzie Węgry Orbána. I oby wyciągnął z tego wnioski.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Biden mobilizuje w Warszawie demokratyczny świat przeciw Kremlowi

Wcześniej wnioski wyciągnął prezydent Andrzej Duda, rozumiejąc, jak niebezpieczne mogą być konsekwecje pisowskiego awanturnictwa, wetując choćby lex TVN. Może mieć dziś satysfakcję, że rola, którą dziś odgrywa Polska, jest skutkiem jego wysiłków z ostatnich miesięcy, jego zrozumienia sytuacji. Miejsce, które zajmujemy, mamy raczej mimo antyeuropejskiej i antyzachodniej polityki PiS w ostatnich latach, a nie dzięki niej. Partia rządząca, która jeszcze niedawno głosowała za wyrzuceniem z Polski największej amerykańskiej inwestycji, zamiast popadać w tryumfalizm, powinna wykonać rachunek sumienia.

Przemówienie prezydenta USA Joe Bidena na Zamku Królewskim w Warszawie miało wielu adresatów. Z pewnością z uwagą słuchano go na Kremlu, gdy Biden mówił, że Putin musi odejść. Z pewnością wlewało nadzieję i otuchę w serca walczącej Ukrainy. Ale też było skierowane do polskich elit politycznych.

W Pałacu Prezydenckim prezydent USA podkreślał wartości, które nas łączą: wolność, niezależność mediów, prawo obywateli do głosu i przejrzystość rządów. Na Zamku Królewskim mówił o wspólnocie demokratycznych państw opartej na praworządności.

Reklama
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Co ma Kaczyński, czego nie ma Tusk? I czy ma to Sikorski?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Kłamstwa Brauna o Auschwitz uderzają w polską rację stanu. Czy ten scenariusz pisano cyrylicą?
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Grzegorz Braun - test przyzwoitości dla Jarosława Kaczyńskiego
Komentarze
Robert Gwiazdowski: Kto ma decydować o tym, kto może zostać wpuszczony do kraju?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Relacje z Trumpem pierwszym testem, ale i szansą dla Nawrockiego
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama