Moment na ogłoszenie nowego planu szczepień został wybrany perfekcyjnie – przed świętami, w samym środku narastającej fali zakażeń. Pojawiła się nadzieja na przełom. A wszystkim malkontentom z opozycji, tak nielubianym przez premiera Mateusza Morawieckiego, pozostaje trzymanie kciuków i doping. Przecież każdy dzień to 500 śmierci więcej. Tylko kto jest im winien?
Rząd deklaruje, że do końca sierpnia zaszczepi wszystkich, którzy będą tego chcieli. A ile to osób? Nie wiadomo. Ilu do tego czasu będzie ozdrowieńców, którym wystarczy jedna dawka? Nie wiadomo. Co z małoletnimi? Nie wiadomo. Ważne jest tylko, że pojawiła się jakaś nadzieja.
„Zaszczepimy jak najwięcej osób, zwalczymy ruchy, które walczą z państwem polskim, ruchy antycovidowe, antyszczepionkowe. Walczą i lekceważą zalecenia, żeby uśmiercić więcej Polaków? Jak bardzo niezrozumiałe by one były, jakieś restrykcje muszą być" – mówi w rozmowie z „Rzeczpospolitą" prof. Krzysztof Simon. Ale na rozliczaniu antyszczepionkowców nie wolno poprzestać. Pandemia powinna stać się bodźcem do ucywilizowania opieki zdrowotnej w Polsce. Od lat we wszelkich sondażach i badaniach respondenci powtarzają: największym problemem jest w Polsce ochrona zdrowia. Czy naprawdę potrzeba było tej plagi chińskiej, żeby to do rządzących dotarło? A w ogóle – skąd pewność, że dotarło? Może wcale nie? I powrócimy we wrześniu do systemowej biedy z prawie najniższą składką zdrowotną w Europie i posłów pokrzykujących do protestujących lekarzy „niech wyjeżdżają!".
Z nieszczęścia, które nas dotknęło, trzeba wyciągać wnioski – zarówno na podwórku krajowym, jak i światowym. Podział dóbr i organizacja globalnego bezpieczeństwa zdrowotnego są wadliwe. Dzieci umierające z głodu w państwach Sahelu przestają być nawet tematem charytatywnych aukcji i koncertów, kiedy w środku Europy zaczynamy przyzwyczajać się do setek tysięcy zgonów. To już nie jest tylko kwestia sprawiedliwości, ale braku efektywności działania.
Nie zmieni sytuacji wyklęta przez premiera prywatna służba zdrowia, bo jej też nie stać na drogie zabiegi i specjalistyczny sprzęt. Taniej jest odbierać nieskomplikowane porody. Dlatego może być jedynie elementem uzupełniającym silny, publiczny system ochrony zdrowia, wyznaczający standardy opieki i jakości zabiegów.