Wystawiając „Dziady" w krakowskim Teatrze im. Słowackiego, Maja Kleczewska w zasadzie niczego nie dopisała, zmieniła tylko interpretacje postaci. Sprawiła zaś, że tekst Mickiewicza po 200 latach stał się tak aktualny, że odnajdujemy w nim obraz Polski 2021 roku. Obraz to symboliczny, ale na tyle wymowny, że do ataku na spektakl ruszyły władze różnego szczebla. Najdobitniej swoją opinię wyraził minister Przemysław Czarnek – niczym wnuk Władysława Gomułki – nazwawszy krakowskie „Dziady" dziadostwem. Niesławnej pamięci PRL-owski przywódca partyjny w 1968 roku w groźny sposób rozprawił się z „Dziadami" Kazimierza Dejmka.
Można by było oburzenie polityków pominąć milczeniem, bo ono jedynie wzmaga zainteresowanie widzów. Nie sposób więc teraz zdobyć bilety na krakowski spektakl. Władza może wszakże karać i w sposób wymierny. Teatr im. Słowackiego w Krakowie – wielce zasłużony i z piękną historią mającą początek w czasach zaborów – miał właśnie stać się instytucją współprowadzoną przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, co oznaczało dla niego mocną stabilizację finansową.
Czytaj więcej
Inscenizacja dramatu Mickiewicza nie przypadła do gustu kolejnej władzy, co zwiększyło zainteresowanie widzów.
Po premierze „Dziadów" przygotowania do podjęcia decyzji zamarły. Teatr zaś, świadomy, że sprawa czeka na ostateczny podpis, nie wystąpił z corocznym wnioskiem do ministerstwa o dotacje na premiery w 2023 roku, bo instytucje współprowadzone przez resort nie mogą z nich korzystać. Nowy rok rozpocznie zatem bez pieniędzy na działalność artystyczną.
Kiedy w 2015 roku PiS przejął władzę, Piotr Gliński, któremu powierzono resort kultury, rozpoczął urzędowanie od konfliktu w sprawie Teatru Polskiego we Wrocławiu, po którym ta instytucja nie potrafi odbudować dawnej świetności. Potem wszakże nieraz zdarzało się osiągnąć kompromis z artystami, choćby w przypadku Narodowego Starego Teatru. W ostatnich miesiącach pól konfliktów jednak przybywa. Tak jest w sprawie obsadzenia stanowiska dyrekcji Narodowej Galerii Zachęta czy cenzorskiej ingerencji w twórczość kompozytora o międzynarodowej sławie Pawła Szymańskiego na listopadowym festiwalu Eufonie. Trudno przejść obok tego obojętnie, choć z drugiej strony – tylko słaba władza boi się artystów. Silna daje im swobodę.