Reklama

Niechciane przez PiS święto wolności

Źle robi PiS, że dyskredytuje święto 4 czerwca.

Aktualizacja: 04.06.2018 15:14 Publikacja: 04.06.2018 11:32

Niechciane przez PiS święto wolności

Foto: galeriagrafikiiplakatu.pl/Tomasz Sarnecki

Mijanie się z obchodami tej daty to nie tylko mijanie się z elementarną prawdą o polskiej historii, ale również mijanie się z zasadą ciągłości solidarnościowej władzy.

Bo to przecież Solidarność, nie kto inny, ta sama Solidarność, która dziś wiernie stoi przy Prawie i Sprawiedliwości, wygrała przesilenie polityczne przełomu 1988 i 1989 roku. To nikt inny, jak reprezentowana przez Wałęsę Solidarność doprowadziła do okrągłego stołu i legitymowała komitety obywatelskie. To na jej listy głosowali Polacy.

Co więcej, ów monopol nie podobał się dużej części poza-solidarnościowej opozycji; ale logika siły była w 1989 roku bezwzględna. Liczył się mocniejszy, czyli Solidarność. Tworzyli ją zresztą na równi późniejsi założyciele PC. Zastępcą Wałęsy w związku był Lech Kaczyński, a Jarosław (o czym przypomina dzisiejsza „Gazeta Wyborcza”) aspirował do uczestnictwa w rządzie Mazowieckiego. Wtedy grubej linii pomiędzy III RP i jej burzycielami nie było.

Pojawiła się niemal dwie dekady później i to w bardzo szczególnym celu. Prawo i Sprawiedliwość, historyczny dziedzic PC podjął się budowy nowej historiografii, w której dymisjonuje się aktualnych przeciwników politycznych. Wałęsa musiał w niej okazać się zdrajcą, Lech Kaczyński bohaterem, mitem założycielskim miał być Smoleńsk, a historycznym wrogiem putinowska Rosja.

Czy ten plan się powiódł? Mam spore wątpliwości. Uznanie historycznej roli Lecha Kaczyńskiego nie wymaga takich zabiegów, Smoleńsk wygasa, a obsesyjna wrogość wobec Rosji rozlała się dużo szerzej, niż chcieli tego liderzy PiS. Na tyle szeroko, że zaczyna być elementarną przeszkodą w sprawnym uprawianiu polityki.

Reklama
Reklama

Czy doczekaliśmy się zatem kanonicznego wykładu o IV RP? Chyba jednak nie, dlatego na miejscu PiS nie odcinałbym się tak jednoznacznie od tamtych solidarnościowych korzeni. Drzewa bez korzeni potrafią wysychać.

Mijanie się z obchodami tej daty to nie tylko mijanie się z elementarną prawdą o polskiej historii, ale również mijanie się z zasadą ciągłości solidarnościowej władzy.

Bo to przecież Solidarność, nie kto inny, ta sama Solidarność, która dziś wiernie stoi przy Prawie i Sprawiedliwości, wygrała przesilenie polityczne przełomu 1988 i 1989 roku. To nikt inny, jak reprezentowana przez Wałęsę Solidarność doprowadziła do okrągłego stołu i legitymowała komitety obywatelskie. To na jej listy głosowali Polacy.

Reklama
Komentarze
Bogusław Chrabota: Hamlet po polsku – znieść dwukadencyjność czy nie?
Materiał Promocyjny
UltraGrip Performance 3 wyznacza nowy standard w swojej klasie
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Prokuratura wrzuca piąty bieg. W tle trzy cele Donalda Tuska
Komentarze
Jacek Czaputowicz: W sprawie Mercosuru Polska powinna iść drogą wytyczoną przez PiS
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego afera z CPK jest śmiertelnie niebezpieczna dla PiS? Cztery powody
Materiał Promocyjny
Raport o polskim rynku dostaw poza domem
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Jak z CPK trafić do Ikei. Polski wyborca między działką a patelnią
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Reklama
Reklama