Premier Tusk odcina się

Po niemal tygodniu od wyrzucenia Zbigniewa Wassermanna i Beaty Kempy z komisji hazardowej premier Donald Tusk odciął się od działania własnych politycznych podkomendnych

Publikacja: 11.12.2009 18:42

To, że stało się to po aż sześciu dniach, jest ważne. Nawet bowiem biorąc za dobrą monetę słowa szefa Platformy, że nie wiedział o tym, iż platformerska większość komisji nosi się z zamiarem usunięcia posłów PiS, trudno uwierzyć, aby był on tak zapracowany, że – jeśli istotnie nie spodobała mu się decyzja partyjnych kolegów – nie mógł publicznie ustosunkować się do niej wcześniej.

Ważnym faktem jest też to, że odcinając się od wykluczenia Kempy i Wassermanna, Tusk – bez podania źródła – kajał się słowami komentarza Dominiki Wielowieyskiej i Wojciecha Czuchnowskiego z „GW”, którzy napisali, że „Platformie wolno mniej”, bo komisja powstała po to, żeby zbadać „podejrzane kontakty z biznesem hazardowym ważnych polityków PO”.

Ważne jest też, że obecny schemat działania premiera przypomina jego postępowanie w innej sprawie – kiedy po opublikowaniu książki Pawła Zyzaka o Wałęsie minister Kudrycka zapowiedziała wysłanie inspekcji na Uniwersytet Jagielloński. Większość mediów popierała wtedy Wałęsę i PO, ale zarazem tę konkretną akcję platformerskiej minister ocenił zdecydowanie krytycznie również dziennikarski mainstream. I Tusk odciął się od Kudryckiej – wtedy, kiedy postawa mediów była już jasna, po kilkudziesięciu godzinach.

Tym razem potrzebował aż kilkuset godzin, ale podobny wydaje się być i schemat, i motywy działania premiera. Możemy z dużą dozą prawdopodobieństwa przyjąć, że jego piątkowa deklaracja jest efektem wsłuchiwania się w media i w sondaże. W te media, na których poparcie lub przynajmniej warunkowe pobłażanie z reguły może liczyć, a które – z „Wyborczą” na czele – akcję Platformy w komisji hazardowej uznały jednak za niebezpieczne złamanie demokratycznych obyczajów.

I w sondaże, które – mam na myśli przede wszystkim ostatni komunikat CBOS – pokazały, że akcja PO bardzo nie podoba się również części wyborców, dotąd skłonnych do głosowania na Platformę. I – co dla PO jest jeszcze groźniejszym memento – że swoje notowania potrafi zwiększyć Prawo i Sprawiedliwość.

Najważniejsze wydaje się pytanie, czy sondażowy zimny prysznic podziała na kolegów Tuska w równym stopniu, jak na niego samego, i czy na tych spośród nich, którzy okażą się odporni na sygnały ostrzegawcze, premier zdoła wymusić pewną powściągliwość w triumfalizmie. Krótko mówiąc – czy uda mu się radykalnie zminimalizować coraz bardziej dominujące ostatnio w Platformie przekonanie, że tej partii wolno wszystko, bo wszystko jej ludzie wybaczą, gdyż nawet jeśli PO nie kochają, to bardziej boją się Kaczorów.

Istotne jest również, jaki wynik sondażu CBOS przyjmie kierownictwo PiS. Czy nie uzna, że dowodzi on, iż i w politycznej praktyce, i w politycznym przesłaniu największej partii opozycyjnej nic nie trzeba zmieniać, bo widać, że Platforma sama się skompromituje, a na skutek tego dokona się sprawiedliwość i władza automatycznie wróci do rąk Jarosława Kaczyńskiego?

Byłoby to przeświadczenie dla Prawa i Sprawiedliwości szkodliwe. Nawet bowiem, jeśli teraz sondaże PiS nieco podskoczyły „na złość Platformie”, to powody dotychczasowej trwałej niepopularności Prawa i Sprawiedliwości wykraczały daleko poza spisek nieprzyjaznych mediów, do którego to zjawiska politycy tej partii redukowali często przyczyny porażki z 2007 roku i całą późniejszą złą passę swojego ugrupowania.

Były to w sporej mierze przyczyny strukturalne związane z nieumiejętnością PiS odnalezienia się w szybko zmieniającym, nowoczesnym świecie. Bez zmiany tej sytuacji szanse PiS na powrót do władzy – nawet jeśli Platforma nie zejdzie ze ścieżki autokompromitacji – wydają się wątpliwe.

Od odpowiedzi na powyższe pytania może zależeć los wyborów. I prezydenckich, i parlamentarnych. [i]Autor jest współpracownikiem „Rzeczpospolitej”. Był m.in. prezesem PAP[/i]

Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/skwiecinski/2009/12/11/premier-tusk-odcina-sie/]blog.rp.pl/skwiecinski[/link]

To, że stało się to po aż sześciu dniach, jest ważne. Nawet bowiem biorąc za dobrą monetę słowa szefa Platformy, że nie wiedział o tym, iż platformerska większość komisji nosi się z zamiarem usunięcia posłów PiS, trudno uwierzyć, aby był on tak zapracowany, że – jeśli istotnie nie spodobała mu się decyzja partyjnych kolegów – nie mógł publicznie ustosunkować się do niej wcześniej.

Ważnym faktem jest też to, że odcinając się od wykluczenia Kempy i Wassermanna, Tusk – bez podania źródła – kajał się słowami komentarza Dominiki Wielowieyskiej i Wojciecha Czuchnowskiego z „GW”, którzy napisali, że „Platformie wolno mniej”, bo komisja powstała po to, żeby zbadać „podejrzane kontakty z biznesem hazardowym ważnych polityków PO”.

Pozostało 80% artykułu
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Emmanuel Macron wskazuje nowego premiera Francji. I zarazem traci inicjatywę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rafał, pardon maj frencz!
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka