Zarzut ten jest obłudny, gdyż te same środowiska nie dostrzegały jednostronności wcześniejszych filmów, robionych w intencji rozgrzeszenia generała i wylansowania go, jeśli nie na bohatera, to co najmniej na postać tragiczną.
Grzegorz Braun i Robert Kaczmarek postawili na prostą prezentację faktów, podanych w ostrym tonie emocjonalnym. Ten film jest swego rodzaju mową prokuratorską. Nie należy jej rozliczać z "uwzględniania niuansów", tylko spytać, czy zarzuty, które stawia, są prawdziwe (a są niewątpliwie). Bez sformułowania oskarżenia nie ma mowy o sprawiedliwości. Tymczasem skutkiem okrągłostołowego pojednania bez prawdy i narzuconej przez "porozumienie elit" amnezji było to, że przez 20 lat wygłoszono wiele mów w obronie Jaruzelskiego, ale mowy oskarżenia wygłosić dotąd nie było można.
Szkoda, że spór o ocenę skutków tego "pojednania bez prawdy" sprowadzony został do niemądrych pokrzykiwań o pisowskiej wersji historii. Istotę rzeczy stanowi argument, do jakiego publicznie odwołał się, protestując przeciwko emisji filmu, sam Jaruzelski: "Nie byłem przecież sam… Wojsko, partia, stronnictwa polityczne oraz lojalni wobec państwa bezpartyjni obywatele. To przez ponad cztery dziesięciolecia było wiele milionów. Autorzy filmu traktują ich jak bezwolne manekiny, którymi manipulo- wał Jaruzelski".
Mnie osobiście poraża cynizm i niegodziwość tych słów. Tak, miliony Polaków współtworzyły PRL lub nie walczyły z nim. Z różnych przyczyn. Bo byli od dzieciństwa indoktrynowani, bo byli sterroryzowani, bo nie mieli nadziei na wolność, a musieli jakoś żyć, utrzymać rodziny. Tak, Polacy byli, nie ze swojej winy, bezwolni, a ściślej – zniewoleni. Gdy były dyktator, który dyrygował całym tym niewolącym ich aparatem indoktrynacji i przemocy dziś czyni ich współodpowiedzialnymi za swe łajdactwa, tak jakby wybrali go w wolnych, demokratycznych wyborach, nie można nie protestować – nawet jeśli wielu Polaków dało się mu przekonać, że kto wtedy nie podkładał bomb, ten i dziś nie ma prawa mordodzierżcy krytykować.
Żadne państwo wychodzące z totalitaryzmu nie uniknęło sporu o zakres odpowiedzialności i uwikłania w reżim. Nie uniknie go i Polska, choć, podobnie jak w RFN, ta dyskusja staje się możliwa dopiero w następnym pokoleniu.