Ujmująca jest naiwność autora, którego dziwią ataki jego środowiska za to, że napisał prawdę. Wzruszające jest oficjalne wyznanie redaktora naczelnego Znaku, który nie może opublikować zamówionej książki, gdyż "przyjaźnił się z Ryśkiem", więc – jak rozumiemy – nie przyszło mu do głowy, że jej autor może napisać jego prawdziwą biografię.
[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/wildstein/2010/02/24/lewica-kapuscinski-prl/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]
Natomiast również przy tej okazji upowszechniana jest kolejna mistyfikacja. Otóż oportunizm – żeby być oględnym – autora "Cesarza" tłumaczony jest jego lewicową orientacją polityczną. Nie jestem lewicowcem i lewicowość (tak jak prawicowość) niczego dla mnie nie usprawiedliwia. Jest natomiast absolutnym fałszem założenie, że kariery w dojrzałym PRL, wysługiwanie się jego tajnym służbom czy inne świństwa dokonywane pod jego szyldem mogły być powodowane lewicowymi ideami. Najbardziej powinni się na to oburzać ludzie deklarujący do nich przywiązanie.
Owszem, u początków PRL, w jego najbardziej ponurym, stalinowskim okresie, istniała nieliczna grupa wierzących lewicowych hunwejbinów, która dzięki moskiewskiemu wsparciu robiła w Polsce rewolucję. Jednak po raporcie Chruszczowa, odsłonięciu morza komunistycznych zbrodni, nawet oni zaczęli dojrzewać. Rewizjonizm był ostatnią próbą ratowania lewicowości w krajach komunistycznych.
Prawdziwi lewicowcy, wszystko jedno jakiego obrządku, w PRL przeszli do opozycji. Zostało pokolenie absolutnych cyników, którzy dla władzy, kariery, zysków gotowi byli robić wszystko. Jeśli mieli ideowego patrona, to trywialnie odczytanego Hobbesa, sprowadzonego do formuły, że motłoch trzeba trzymać za mordę, a najlepsi dostosowują się najbardziej. Oczywiście po upadku komunizmu ci sami budowali dla siebie ideologiczne usprawiedliwienia.