Tak jak czynią teraz Grecy, w tym czołowi politycy – wicepremier i burmistrz Aten – zdenerwowani krytyką w Niemczech dotyczącą przyczyn greckiej katastrofy finansowej. Owszem, można – choć sprawa jest delikatna. Nie powinna przypominać bijatyki, pełnej emocji wymiany ciosów w stylu: skoro niemiecka prasa zarzuca nam, że jesteśmy nieudolni, leniwi i zagrażamy wspólnej walucie, to my wytaczamy jeszcze mocniejsze argumenty: nie bylibyśmy tacy biedni, gdyby nie II wojna.

Gdy opadnie kurz bitewny w wojnie o przetrwanie euro, powinna pozostać prawda historyczna. Pamięć o ofiarach niemieckich zbrodni, a nie tylko nowy temat, czyli niemieckie ofiary drugiej wojny – wysiedleni i zbombardowani przez aliantów. A jeżeli jakieś ofiary Trzeciej Rzeszy (czy ich potomkowie) nie miały szans dostać odszkodowań, to powinny się o nie starać. Wyraźnie należy jednak podkreślić, że chodzi o ofiary, które takich szans nie miały. Bo byli robotnicy przymusowi je na przykład mieli – po trudnych negocjacjach Niemcy zgodziły się dekadę temu zapłacić tym, którzy jeszcze wówczas żyli.

Cała sprawa ma też jedną zaletę. Wiadomo przynajmniej, kto wywołał II wojnę światową. Grecy, przypominając pacyfikacje swoich wiosek, zniszczenie miast czy grabieże majątku, mówią o Niemcach. To ważne dla pamięci historycznej.

W związku z obchodami rocznicy obozu w Auschwitz zachodnia opinia publiczna raczej się o tym nie dowiadywała. Czołowe gazety zachodnie i izraelskie pisały o wyzwoleniu nazistowskiego obozu na terenie Polski (czasem z dodatkiem, że okupowanej) przez wojska radzieckie. Może w Izraelu niewielu jest takich, którzy nie wiedzą, kim byli ci naziści. Ale w innych krajach jest z tym gorzej. Dobrze, że nie tylko w Polsce się przypomina, co się kryje za coraz bardziej abstrakcyjnym terminem "nazi".

Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/haszczynski/2010/02/26/bitwa-o-euro-i-prawda-historyczna/]blog.rp.pl/haszczynski[/link]