Paciorki dla "cywilizowanych", rózga dla "populistów"

Dominujące media europejskie i ośrodki opiniotwórcze biją na alarm. Na Węgrzech źle się dzieje. Też mi rewelacje — pomyślałby obserwator z Polski. Przecież to oczywiste

Publikacja: 07.03.2010 00:16

Bronisław Wildstein

Bronisław Wildstein

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/wildstein/2010/03/07/paciorki-dla-cywilizowanych-rozga-dla-populistow/]Skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

W minionym roku nastąpił spadek gospodarki tego kraju o ponad 6 proc. Spadek przewidywany jest również w roku obecnym. Dług publiczny Węgier sięga 80 proc. PKB. Zapaść gospodarcza i kulturalna widoczna jest na każdym kroku. Korupcja kwitnie. Energetyka Węgier prawie w całości sprzedana została Rosjanom. Rząd Węgier zachowuje się już nie jak sojusznik, ale moskiewski agent włączając się do budowy gazociągu południowego. Ten rosyjski projekt zablokować ma gazociąg Nabucco, który transportowałby gaz z Azji Środkowej przez kraje kaukaskie i Turcję i mógłby stanowić alternatywę dla rosyjskiej gazowej dominacji w Europie.

Okazuje się jednak, że nie to przeraża europejskie ośrodki opiniotwórcze. Lękają się one, że ci, którzy doprowadzili do tego stanu Węgry, mogą utracić władzę. Wszystko bowiem wskazuje na to, że w kwietniowych wyborach przejmie ją Fidesz, partia Victora Orbana. To konserwatywne ugrupowanie przedstawiane jest w opiniotwórczych ośrodkach europejskich jako nacjonalistyczno populistyczne zagrożenie.

Węgry stanowią dla Polski dobry punkt odniesienia i w niektórych aspektach przypominają ją w sposób wręcz zdumiewający. Można uznać, że wyglądają tak jak wyglądałaby Polska bez afery Rywina i kryzysu nią wywołanego; Polska po dwóch kadencjach rządach postkomunistów pod wodzą Millera i jemu podobnych.

W wyborach 2002 roku na Węgrzech władzę zdobyła postkomunistyczna partia socjalistyczna dzięki sojuszowi z Związkiem Wolnych Demokratów, partią do złudzenia przypominającą polską Unię Wolności. Była to partia stworzona przez dominującą grupę opozycji. Jej liderzy wywodzili się jednak z dawnych komunistycznych środowisk. Od 2002 roku istnieją na scenie politycznej wyłącznie dzięki sojuszowi z postkomunistami. Ci mają w rękach media. Zostały one po upadku komunizmu kupione przez zachodnich inwestorów, którzy nie dokonali w nich żadnych osobowych zmian. Nic dziwnego, że gros dziennikarzy węgierskich wyrasta z czasów komunistycznych lub jest formowanych przez dawnych "mistrzów". Tym także tłumaczyć można, że skandale takie jak ujawnienie rozmów, w których premier Ferenc Gyurcsany przyznaje się do monstrualnej skali kłamstw swoich i swojej ekipy nie doprowadziły do jego upadku. Protesty przeciw rządowi były natomiast tłumione, a ich uczestnicy karani przez węgierski wymiar sprawiedliwości w sposób, który przypominać mógł komunistyczne czasy. Gdyż wymiar sprawiedliwości, całkiem jak w Polsce, Węgrzy dziedziczą bezpośrednio z komunistycznego okresu.

Mimo wszystko dziś na postkomunistów głosować chce paręnaście procent wyborców, a na Fidesz ponad czterdzieści. To wywołuje lęk "Europy". Wprawdzie Fidesz ma się nijak do preparowanego mu w Europie (i na Węgrzech) wizerunku, ale można mieć pewność, że Orban usiłował będzie prowadzić podmiotową politykę.

Gdyż zachodni przywódcy lubią politykę "ocieplenia". Politycy ją uprawiający w nagrodę dostać mogą szklane paciorki, tzn. przepraszam, jakąś historyczną nagrodę. A jak są traktowani, pokazała reakcja Unii, a raczej brak tejże, na szykanowanie Polaków na Białorusi. A oto drobne prestiżowe przykłady.

Premier Donald Tusk z poważną ekipą udał się na wybory(?), powołanie(?) przewodniczącego Rady Europejskiej zwanego nawet wcześniej prezydentem. Kiedy przybył, okazało się... że przewodniczący już jest. Z kolei szef MSZ, Radosław Sikorski przybył do Brukseli debatować na temat powołania głównego "zagranicznego" przedstawiciela UE, w USA. Kiedy przybył... wiedzą już państwo. Można natomiast mieć pewność, że elity europejskie będą popierać ich w samej Polsce. Wolą przecież ucywilizowanych polityków.

[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/wildstein/2010/03/07/paciorki-dla-cywilizowanych-rozga-dla-populistow/]Skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

W minionym roku nastąpił spadek gospodarki tego kraju o ponad 6 proc. Spadek przewidywany jest również w roku obecnym. Dług publiczny Węgier sięga 80 proc. PKB. Zapaść gospodarcza i kulturalna widoczna jest na każdym kroku. Korupcja kwitnie. Energetyka Węgier prawie w całości sprzedana została Rosjanom. Rząd Węgier zachowuje się już nie jak sojusznik, ale moskiewski agent włączając się do budowy gazociągu południowego. Ten rosyjski projekt zablokować ma gazociąg Nabucco, który transportowałby gaz z Azji Środkowej przez kraje kaukaskie i Turcję i mógłby stanowić alternatywę dla rosyjskiej gazowej dominacji w Europie.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Jak sztuczna inteligencja zmienia egzamin maturalny?
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Kłamstwo Karola Nawrockiego odsłania niewygodne fakty. PiS ma problem
Komentarze
Bogusław Chrabota: Alcatraz, czyli obsesja Donalda Trumpa rośnie
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Trump to sojusznik wysokiego ryzyka dla Nawrockiego
Komentarze
Estera Flieger: Po spotkaniu Karola Nawrockiego z Donaldem Trumpem politycy KO nie wytrzymali ciśnienia
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku