Swój sążnisty elaborat rozpoczyna obrazem szpitala psychiatrycznego. Pacjenci napędzają się w zbiorowym szaleństwie, kres czemu położyć potrafi jedynie zimny prysznic. Szpital to Polska, pacjenci to Polacy, a prysznic to ostatnie wybory. Przywykliśmy już do tego, że komentatorzy III RP postawy, których nie rozumieją, określają jako amok, obłęd, psychozę itd. Nie zadają sobie pytania, kim jest osobnik za wariata uznający każdego, kogo nie potrafi zrozumieć. Szał zbiorowy ma wywoływać w Polakach „wirtuoz grania na polskich lękach, wieloletni dyrygent polskich frustracji”, czyli już wiemy kto. Nie do końca jednak. Bo czy „paranoiczny obsesjonat” i schizofrenik może być tak doskonałym wirtuozem i dyrygentem? Pytanie do lekarza, ale przecież Maziarski et consortes przywdziali fartuchy narodowych psychiatrów.

„Cierpiący na psychozę zazwyczaj nie wiedzą tego, że widziany przez nich obraz świata jest zaburzony” – pisze wychowanek „Wyborczej”. Co prawda, to prawda. Paweł Lisicki napisał felieton parodiujący wywiad Beaty Sawickiej dla „Newsweeka”, który zaprezentował jako zwierzenia jej „nawróconego uwodziciela”. Pomyślałem, że mój naczelny przesadził w grotesce. W tym samym czasie portal Onetu i TVN 24 zrobiły z felietonu ważną informację obrazującą nieprawości PiS. Sprawę podchwyciło wielu dziennikarzy. Jak można opisać stan ducha, w którym najbardziej surrealistyczny żart potraktować można serio tylko dlatego, że „dowala” znienawidzonemu PiS? Jak ocenić dziennikarzy traktujących jako informację wyznania agenta CBA, który opowiada, że „przyłożono mu spluwę do głowy”, aby uwiódł Sawicką, a jego szef obawia się śmierci z rąk Kaczyńskiego? Już wiem. Ten stan ducha to „przywrócona normalność”, a zachowanie dziennikarzy to wyzwolenie od obsesji.