Reklama
Rozwiń

Nie pozwalajmy rządzącym łamać obietnic

Odwołamy niekompetentnych ludzi nominowanych przez naszych przeciwników, powołamy na ich miejsce fachowców – taki mniej więcej wątek pojawia się od lat w każdej kolejnej kampanii.

Publikacja: 04.01.2008 22:14

Czy to przed wyborami do parlamentu czy do samorządów. A po wyborach jest jak zwykle – konfitury rozdaje się zaufanym partyjnym działaczom.

Politycy się nauczyli, że choć w kampanii muszą składać trudne do dotrzymania obietnice, to potem mogą bezkarnie owe obietnice łamać. Pozwalamy im na to my, wyborcy. Chętnie w kampaniach powtarzamy deklaracje "naszych" polityków, że teraz wszystko będzie inaczej, że nowa władza będzie lepsza od poprzedniej. A gdy po wyborach zaczyna się masowe wycinanie przeciwników i rozdawanie swoim działaczom publicznych spółek jako łupów, na fali entuzjazmu po zwycięstwie rozgrzeszamy swoich ulubieńców z przedwyborczych kłamstw.

Obecna władza niestety nie różni się w tej dziedzinie od niemal wszystkich poprzednich rządów. Też obiecywała, że usunie nieudolnych urzędników PiS, a w wielu miejscach usuwa wszystkich, jak leci, bez względu na kompetencje (wystarczy przypomnieć choćby hurtowe zwolnienia w ZUS). Też deklarowała, że zastąpi ich fachowcami, a woli sięgać po swoich, zaufanych i zasłużonych.

Doskonale ilustruje to opisywana dziś przez nas historia z Warmii i Mazur, gdzie miejscowy szef Platformy (współrządzącej w regionie z PSL) w gronie partyjnych towarzyszy przygotowywał skok na spółki i agendy państwowe. Oczywiście oficjalnie wojewoda miał przeprowadzać konkursy, ale planowano, że zwyciężać w nich będą osoby wskazane przez obecną władzę. Podobnie jak – już od dłuższego czasu – dzieje się w tym regionie przy obsadzie urzędów podległych samorządowi wojewódzkiemu.

Z partyjnego punktu widzenia trudno się Platformie dziwić. Gorzej jest, gdy spojrzeć na problem z perspektywy interesów państwa i standardów polskiej polityki.

Ale pretensję o to powinniśmy mieć raczej do nas samych. Że tak łatwo wybaczamy "naszym" politykom kłamstwa i składane w złej wierze obietnice. Że dajemy się nabrać, iż w życiu publicznym miłość i zaufanie są ważniejsze od dotrzymywania zobowiązań.

Skomentuj na blog.rp.pl

Czy to przed wyborami do parlamentu czy do samorządów. A po wyborach jest jak zwykle – konfitury rozdaje się zaufanym partyjnym działaczom.

Politycy się nauczyli, że choć w kampanii muszą składać trudne do dotrzymania obietnice, to potem mogą bezkarnie owe obietnice łamać. Pozwalamy im na to my, wyborcy. Chętnie w kampaniach powtarzamy deklaracje "naszych" polityków, że teraz wszystko będzie inaczej, że nowa władza będzie lepsza od poprzedniej. A gdy po wyborach zaczyna się masowe wycinanie przeciwników i rozdawanie swoim działaczom publicznych spółek jako łupów, na fali entuzjazmu po zwycięstwie rozgrzeszamy swoich ulubieńców z przedwyborczych kłamstw.

Komentarze
Jacek Czaputowicz: Trudne rozstanie z doktryną Czaputowicza
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Komentarze
Szymon Hołownia u Adama Bielana, czyli Jarosław Kaczyński osiągnął swój cel
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Bądźmy mężami stanu!
Komentarze
Instytut Pileckiego, czyli czy każda rewolucja musi się kończyć na gruzach?
Komentarze
Bogusław Chrabota: Których narodów nie chce w Polsce Jarosław Kaczyński?