Czy można publikować zdjęcia z imprezy (ślubu?), na którą zaproszone są media i której bohaterowie chcą nadać jak największy rozgłos? Okazuje się, że można, jedynie jeśli sympatyzujemy z jej bohaterami. Nie wolno dołączać do niej kąśliwych komentarzy. Istnieją więc osoby i środowiska, które bardzo pragną istnieć publicznie, ale uznają, że krytyka pod ich adresem jest skandalem. I ogół mediów w Polsce przyznaje im rację.

Dlaczego? Dlatego, że chodzi o tolerancję. Gdyż każdy, kto ostrzega przed małżeństwami homoseksualnymi, chciałby homoseksualistów prześladować. Czy na pewno? Osobiście nie mam najmniejszej ochoty wtrącać się w czyjeś życie intymne (?) i coraz bardziej drażnią mnie naciski środowisk gejowskich, aby zajmować się ich seksualnością – ale małżeństwo to kwestia zdecydowanie poza seks wykraczająca. To instytucja społeczna, która swoją szczególną funkcję uzyskała dlatego, że spoczywa na niej obowiązek wychowywania i kształcenia dzieci, a więc odpowiedzialność największa.

To dlatego małżeństwa powinny być traktowane szczególnie. I dlatego związek homoseksualny nigdy małżeństwem nie będzie. Jeśli przyznamy homoseksualistom małżeńskie prawa, musimy przyznać prawo do adopcji, co jest przerażającym eksperymentem na dzieciach. Dzieci powinny mieć ojca i matkę – o czym mówi zdrowy rozsądek, a także obserwacja problemów, które dostarcza wychowanie w rozbitych rodzinach. Przedstawianie sprzeciwu wobec sankcjonowania homoseksualnych związków jako małżeństw jako homofobii jest jaskrawym nadużyciem. Niestety – powszechnie praktykowanym.

O małżeństwa dla homoseksualistów zaciekle walczą ci, którzy do prawdziwego małżeństwa mają zwykle sceptyczny stosunek. Nie powinno to dziwić.

Skomentuj na blog.rp.pl/wildstein