Relacji między dominującymi ośrodkami, takimi jak UE i Rosja, nie może determinować jakaś tam awantura w nieznaczącej Gruzji. Wiadomo zresztą, że wywołała ją Gruzja (tak to już bywa z tymi małymi, że podskakują, zamiast się dopasować – przyp. B.W.). Jeśli główny nurt w UE chce poprawy stosunków z Rosją, to naszą racją stanu jest dołączyć się do tego nurtu. Bo jak tu pływać poza nurtem? Zresztą dobre stosunki są przecież lepsze niż stosunki niedobre...

Tego wszystkiego dowiedziałem się z wystąpienia telewizyjnego prof. Tadeusza Iwińskiego, absolwenta Wyższej Szkoły Nauk Społecznych przy KC PZPR, wieloletniego działacza PZPR, potem SdRP i SLD, obecnie posła tego ugrupowania, wykładowcy Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. W TVP wyrażał swój entuzjazm dla "rozumnej" postawy polskich władz, które dostosowały się do unijnej większości. Większość owa w nagrodę za agresję na Gruzję i ośmieszenie UE, która próbowała mediować w tej sprawie, zaproponowała Rosji poprawę stosunków gospodarczych.

O ile z perspektywy Iwińskiego nieznacząca jest Gruzja, o tyle z perspektywy Moskwy Polska kurczy się do buforu między Rosją a Niemcami, który utrudnia im zgodną współpracę. Czy naprawdę kilkaset milionów mieszkańców UE ma sobie psuć relacje ze wschodnim kolosem ze względu na niecałe 40 mln, które zawsze (słyszałem to i w Rosji, i w Niemczech) prowokują awantury? Może większość UE uzna wreszcie, że z Polską nie warto robić sobie kłopotów, a my dostosujemy się do tego?

Swoje poglądy Iwiński poświadczył życiem, wraz z podobnymi sobie wypływając na szerokie naukowo-polityczne wody zawsze w zgodzie z właściwym prądem. Tak więc postawa jego i jego partii dziwić nie może. Z niepokojem jednak obserwuję, że rząd Donalda Tuska zaczyna się do niej przybliżać.

[ramka]Skomentuj [link=http://blog.rp.pl/wildstein/2008/11/12/zawsze-z-pradem-na-szerokie-wody/]na blogu[/link][/ramka]