Lech Wałęsa udzielił wywiadu kremlowskim tubom propagandowym - portalowi Sputnik (który ma też polskojęzyczną wersję) i agencji RIA Nowosti. Po raz kolejny się okazało, że polityka zagraniczna nie jest jego najsilniejszą stroną, tak było, gdy był prezydentem (przypomnę niepasujący mówiąc delikatnie do polskiej drogi na Zachód pomysł NATO-bis) i później (romans z tajemniczym eurosceptycznym ugrupowaniem Libertas).
Teraz Wałęsie zamarzyły się nowe stosunki z Rosją, najlepiej z jego inicjatywy. ("Gdybym ja miał więcej rozmów z Putinem", to byście zobaczyli!). Co o nich można powiedzieć na podstawie wywiadu dla kremlowskich mediów? Przede wszystkim zamiast sporów byłaby kwitnąca dwustronna współpraca. Właśnie dwustronna - taka, na której nie zarabiają "ci trzeci". "Sputnik" umieścił tych przeszkadzających nam w stosunkach "trzecich" w tytule. Kim są? Przede wszystkim to Ameryka, ale też jacyś "inni", mam obawy, że chodzi o Unię Europejską. USA w ogóle źle wypadają w słowach Wałęsy, nie godzi się on na proamerykański kurs obecnych władz polskich. Zwłaszcza, że Ameryka daleko, dlatego zdaniem eksprezydenta należy się zabrać za "naprawdę dobrą politykę" ze znacznie bliższą Rosją.
Wałęsa nie tylko jest zbyt pobłażliwy dla polityki Moskwy i zbyt krytyczny wobec polityki Zachodu. Co gorsza traktuje Zachód jako coś zewnętrznego, trzecią siłę w trójkącie z Polską i Rosją. Robi wielki prezent Kremlowi - podważając sojusze, w których Polska szuka bezpieczeństwa.
Dwa razy za miłe dla kremlowskiego ucha wypowiedzi krytykowałem Kornela Morawieckiego. Szkodliwość słów Wałęsy jest jednak dużo większa, bo jest - i tak go przedstawiają także media rosyjskie - znanym na całym świecie liderem "Solidarności" i byłym prezydentem.