[b]Skomentuj [link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2009/11/22/trzy-wywiady/]na blogu[/link][/b]
Między innymi rozmowa z premierem Tuskiem, w której afera, będąca wszak jeszcze niedawno przyczyną wylania przez niego kilku bliskich współpracowników, okazuje się "tak zwaną aferą".
I oczywiście opowieści generała Kiszczaka, jak to oddawał byłym kapusiom bezpieki i razwiedki, "porządnym ludziom", których do dziś widuje w telewizji, ich teczki, a także, że mógłby wskazać fortuny powstałe z zagarnięcia pieniędzy przysyłanych z Zachodu na podziemną "Solidarność".
Trzeba też koniecznie zwrócić uwagę na wywiad z Lechem Wałęsą, który zamieścił "Tygodnik Solidarność". Nie jest to pismo obecne w przeglądach prasy i z tej racji wywiad może przejść niezauważony, a tymczasem znalazło się w nim parę bardzo ciekawych stwierdzeń.
Mówi bowiem Lech Wałęsa o tych samych chyba "porządnych ludziach" co Kiszczak i ich oficerach prowadzących. "A co ja mogłem zrobić?... Oni jeszcze dzisiaj są silniejsi od nas! A w tamtych czasach co my mieliśmy za siłę?". Z kontekstu jasno wynika, że ci "oni" to mniej więcej to samo, co prezes PiS nazywa "układem". Przedstawia też historyczny przywódca "Solidarności" kolejną wersję wyjaśnienia swych kontaktów z SB, których świadectwem stało się zarejestrowanie go jako TW "Bolek": "Czy ja, przywódca strajku w 1970 r., miałem prawo rozmawiać i jaki ja miałem wpływ na to, co oni pisali? (…) Nikt nie miał prawa zachowywać się tak jak ja, bo nikt nie był przywódcą. Każdy, kto chciał rozmawiać z bezpieką, powinien się mnie zapytać. A ja nie miałem się kogo zapytać i dlatego miałem prawo rozmawiać. I to jest główne pytanie, którego nie uwzględniają fanatycy od lustracji".